Witam!
No i nadszedł czas na kolejny rozdział. Obie (tak, autorki są dwie :)) bardzo się cieszymy z pojawiających się komentarzy. Bądź, co bądź, nic tak nie motywuję do dalszego pisania.
Życzę miłego czytania i zapraszam do dalszego komentowania.
Pozdrawiam,
_______________________________________________________________
Sasuke poirytowany kolejnym,
swoją drogą niepotrzebnym postojem, rozsiadł się wygodnie pod drzewem.
Zdecydował się akurat na to, gdyż znajdowało się z dala od reszty drużyny i
mógł spokojnie odetchnąć skąpany w jego cieniu. Temperatura nie doskwierała już
tak bardzo jak w Suna, ale fakt faktem, było dość gorąco.
Brunet sięgnął do plecaka po
butelkę z wodą. Wypił połowę zawartości i żałował, że nie może wylać na siebie
reszty. Zrobiłby to z ogromną chęcią, gdyby nie to, że okazałby tym samym
słabość. Ciśnienie mu podskoczyło na samą myśl o uśmiechu, który posłałby mu
wówczas starszy brat. Póki trzymali się swojej umowy, Itachi nie mógłby nic na
to powiedzieć, ale miny zdradzającej politowanie nie musiałby ukrywać. Chłopak
potrząsnął głową, chcąc odpędzić nieprzyjemne myśli. Jeżeli musiał już tutaj
sterczeć, bo jakaś nieodpowiedzialna i niedojrzała dziewucha zażyczyła sobie
postoju, to postanowił skupić się na czymś, co nie będzie dodatkowo podsycać
palącego go od wewnątrz ognia. Miał już serdecznie dość tej beznadziejnej
misji. Takie zadanie było zdecydowanie nie na jego poziom. To byłby ogromny
wstyd, gdyby przyznał się komuś, zwłaszcza z rodziny, co kazano mu robić.
Sasuke przeczesał ręką włosy,
które niesfornie opadały mu na czoło. Przymknął swoje onyksowe tęczówki i
zaczął się zastanawiać, jak z tą sytuacją radzi sobie Itachi. Był zmuszony
przyznać sam przed sobą, że mimo wszystko jego starszy brat póki co jest wyżej
w hierarchii i dla niego ta misja musiała być jeszcze mocniej krzywdząca.
Chociaż nie znowu tak dużo bardziej. Brunet był przekonany, że spokojnie
dorównuje starszemu, jeśli już go nie przewyższa. Ranga wcale nie świadczy o
umiejętnościach. Zaczerpnął powietrza i wypiął dumnie pierś do przodu.
– Itachi, dla własnego dobra,
strzeż się – szepnął cicho, uśmiechając się delikatnie do samego siebie.
Mężczyzna ponownie uchylił
powieki i zaczął przyglądać się reszcie drużyny. Jego starszy brat wyglądał na
nieco niezdecydowanego. Jak gdyby wahał się, czy warto rozpalać ognisko.
Momentami Sasuke wydawało się, że on ma jakąś obsesję na punkcie ognia. W ogóle
by się nie zdziwił, gdyby któregoś dnia zastał ognisko w pokoju Itachiego.
Sasuke zamrugał i starając się
nie przewrócić oczami, zerknął na następną osobę, Keiko. Dziewczyna panoszyła
się po całej łące. Brunet automatycznie poczuł, jak irytacja powraca. Taka była
wykończona noszeniem ich bagaży, a kiedy tylko udało jej się wymusić przerwę,
to biegała z miejsca na miejsce, prawdopodobnie udając, że coś knuje. Wzrokiem
śledził ją cały czas Takeshi, który najwyraźniej wierny swoim ideałom, wciąż
nie ufał szatynce. Chłopak starał się udawać, że jest zajęty swoimi sprawami,
cały czas jednak zerkając na nią podejrzliwie. Robił to jednak tak nieudolnie,
że wszyscy zwrócili na to uwagę. Keiko zdawała się dodatkowo go prowokować
wykonując jakieś nieokreślone ruchy, wyglądając co jakiś czas na ścieżkę tak,
jakby spodziewała się kogoś ujrzeć, lub bardzo ostrożnie zaglądając do własnego
plecaka. Czasem rzucała w stronę reszty jakieś tajemnicze spojrzenia i sięgała
rękoma do pochwy po broń, co niemiłosiernie prowokowało Akaibe, który ostatkiem
sił, zmuszał się do niezmieniania swojej pozycji, nie chcąc się zdemaskować.
Itachi zdawał się zupełnie nie przejmować cyrkiem, który się przed nim rozgrywał,
a Haniko westchnęła i skierowała się w ślady Sasuke, pod najbliższe drzewo. Tak
się złożyło, że wylądowała dość blisko bruneta, który przez całą drogę śledził
ją wzrokiem. Blondynka uśmiechnęła się do niego sztucznie i mu pomachała.
– To nie wystarczy – odezwał
się brunet. – I tak się z tobą nie umówię. – Skrzyżował ręce na piersi i
spojrzał wyzywająco na dziewczynę.
– Och, źle mnie zrozumiałeś.
Mam dziś po prostu dzień dobroci dla zwierząt.
Haniko uśmiechnęła się szeroko
widząc zmarszczone brwi Uchihy. Chłopak jednak szybko opanował zdenerwowanie i
przybrał chłodny wyraz twarzy. Nie będzie jej dawał do zrozumienia, że ruszają
go jej żałosne zaczepki. Shimanouchi w tym czasie znalazła się pod sąsiednim
drzewem i wyjęła kanapki z plecaka. Musiały być bardzo smaczne, gdyż wyglądała
na zadowoloną. Jej twarz miała taki spokojny, błogi wyraz, pomimo braku
jakiegokolwiek uśmiechu. Sasuke zerknął dyskretnie na usta blondynki, w których
znikało najwyraźniej jej chwilowe szczęście. Wydawały mu się naprawdę miękkie i
delikatne, w kolorze perłowego różu. Złapał się na tym, że zapragnął dotknąć
jej kuszących, pełnych warg. Zamyślony przypatrywał się im chyba odrobinę za
długo, gdyż dziewczyna zauważyła jego spojrzenie.
– Co jest? Czyżbyś był głodny,
że tak się wpatrujesz w moje drugie śniadanie? – Mimo uśmiechu, który pojawił
się na jej ustach, brunet dosłyszał nutkę ironii w jej głosie i automatycznie
się najeżył. – Nie będę taka, proszę. – Mówiąc to wyciągnęła rękę z dwoma
kanapkami w kierunku Uchihy.
– Nie dam się otruć – prychnął
w odpowiedzi.
– Na pewno? – dopytywała
delikatnie uśmiechnięta blondynka.
– Na pewno, mam swoje. – Z
każdym kolejnym wypowiedzianym słowem jego głos stawał się chłodniejszy i
surowszy. Haniko jednak zdawała się nie zwracać na to najmniejszej uwagi.
– Ach tak, mama robiła? –
Puściła chłopakowi oczko, co go jeszcze bardziej rozzłościło. Dlaczego ta dziewucha
jest taka wredna dla niego? Nawet Takeshiego tak nie traktowała. A co
najgorsze, wydawało się, że na swój sposób dogaduje się z Itachim. W czym niby
jego brat był od niego lepszy?
Jednak zanim Sasuke zdołał
odnaleźć odpowiedzi na te pytania, usłyszał huk, a w powietrzu zaroiło się od
brunatnego dymu. Szybko zerwał się na nogi i rozejrzał dookoła przygotowany na
ewentualny atak, który mógł nastąpić w każdej chwili. Blondynka szybko znalazła
się przy nim i zajęła pozycję tuż za jego plecami. Stojąc tyłem do siebie oboje
sięgnęli po broń. W oczach bruneta już po chwili pojawił się charakterystyczny
szkarłat. Oboje w pełni skupieni oczekiwali aż otaczająca ich ściana ciemnego
dymu opadnie. Ucieczka nie wchodziła w grę. Zbyt wielu shinobi bezmyślnie
próbowało wydostać się na powietrze, tym samym wpadając w zastawioną pułapkę.
Niedokładne wyszkolenie, element zaskoczenia, panika z powodu niemal zerowej
widoczności, właśnie te czynniki sprawiały, że wielu zaczynało zachowywać się
nieprofesjonalnie, za co zbyt często płacili życiem.
Kiedy Haniko zdawało się już,
że minęła wieczność, dym powoli zaczął opadać. Dziewczyna wytężyła wzrok, chcąc
dostrzec, co takiego skrywa się za ciemną kotarą znajdującą się wokół nich.
Była pewna tylko jednego, że widzi za nią jakiś ruch. Już po chwili osłona
całkowicie opadła i dziewczyna znalazła się w środku nieprawdopodobnego chaosu.
– Co ci znowu odbiło?! –
krzyknęła Keiko unikając kolejnego ataku. Jedno musiała przyznać, przeciwnik
powoli zaczynał się rozkręcać. Mimo to ucieczka przed kolejnymi technikami
Akaibe nie była problemem. Chłopak najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z
zagrożenia ze strony ich prawdziwych wrogów. Kiedy tylko nastąpił pierwszy
atak, bez wahania rzucił się na szatynkę.
– Nie udawaj, ździro! –
wrzasnął. – Prawda wyszła na jaw!
Takeshi zamachnął się i niemal
trafił dziewczynę w brzuch. Nie miał już najmniejszej wątpliwości, była zwykłym
szpiegiem. Wybłagała sobie zaufanie kapitana drużyny, po czym wraz ze swoimi
kompanami zastawili na nich pułapkę. Planowała to wszystko od samego początku.
Ale on był zbyt sprytny, zbyt przebiegły, żeby nie pojąć co się wokół niego
dzieje. Już dawno wszystkie części tej układanki zaczęły mu się zlewać w jedną
całość. To było zbyt oczywiste.
Haniko rozejrzała się dookoła
szukając wzrokiem starszego Uchihy. Była niemal pewna, że kapitan na pewno musi
gdzieś tutaj być. Jego interwencja bądź co bądź była tu teraz niezbędna. Jakże
się zdziwiła, gdy nigdzie nie udało jej się dostrzec bruneta. Dla pewności
jeszcze raz dokładnie rozejrzała się po polanie lustrując dokładnie każdy
centymetr rozciągający się dookoła. Niestety, Itachiego nigdzie nie było. W
pełnym skupieniu starała się wrócić myślami do sytuacji sprzed chwili. Musiała
się zastanowić, jak to wszystko wyglądało jeszcze chwilę temu. Warunki, które
panowały wokół nie pomagały. Kiedy tylko spróbowała sobie coś przypomnieć, w
jej kierunku poszybował grad żelaznych strzał. Blondynka w gracją wykonała
salto w tył i wylądowała na gałęzi jednego z drzew. Ponownie spojrzała na
polanę znajdującą się centralnie pod nią. Takeshiemu najwyraźniej przeciwnicy,
którzy w tej chwili ostrzeliwali Keiko, nie dali do myślenia. Higashiyama
musiała robić teraz podwójne uniki, co już wcale nie okazywało się takie
proste. Kiedy do akcji wkroczyły wybuchowe notki, Haniko zareagowała. Wskoczyła
w sam środek walki i niezauważalnie pochłaniała wybuchową energię każdej
kolejnej fali ognia. W trakcie nalotu starała się zlokalizować dokładne
położenie wrogich ninja. Kiedy przyszła kolej na kontratak, poszybowała w górę
w stronę jednego z nich. Tak jak się spodziewała, byli to shinobi używający
technik niewidzialności i specjalizujący się w atakach dystansowych. Bardzo
trudni do zlokalizowania i trafienia. Posiadacze sharingana na pewno nie będą
mieli z nimi problemu, ona jednak miała tylko jedną możliwość. Musiała zranić
przeciwnika, albo na tyle, by nie był w stanie dalej utrzymywać swojej
niewidzialnej osłony, albo tak, by doprowadzić do rozlewu krwi. Wtedy nie
będzie miał szans jej umknąć, szkarłatne ślady go zdradzą gdziekolwiek nie
próbowałby uciec.
Włożyła naprawdę sporą ilość
energii, by jej atak był możliwie najszybszy. Jeśli przeciwnikowi uda się ją
wcześniej dostrzec, to zdąży zmienić swoje położenie, a wtedy ona chybi. Nie
miała wyjścia, musiała poszybować w górę niemal z prędkością światła, a
przynajmniej na tyle szybko, by nie był on w stanie ją na czas dostrzec.
Blondynka wyjęła sztylety i
zamachnęła się przecinając tylko z pozoru powietrze. Jednak po krótkiej chwili
tuż przed nią pojawiła się krew. Trysnęła nagle, znikąd i osiadła na wszystkim
znajdującym się wokół. Poplamiła gałąź, liście, w niewielkim stopniu nawet twarz
Shimanouchi. Kilka szkarłatnych kropel znalazło się na jej policzkach. Jednak w
powietrzu wciąż panowała cisza przerywana jedynie odgłosami walki, dochodzącymi
z dołu, szumem liści powiewających na wietrze oraz charakterystycznym odgłosem
lasu. Żadnego krzyku, nawet najmniejszego odgłosu.
Haniko odskoczyła na bok
gotowa na ewentualny atak ze strony przeciwnika. Jeśli nie wydobył z siebie
nawet najcichszego dźwięku, prawdopodobnie nie udało jej się zadać mu
wystarczających do pokonania obrażeń. Utrudnieniem był fakt, że nie widziała z
kim ma do czynienia i co on dla niej w tej chwili szykuje. Mogła jedynie
obserwować przemieszczającą się stróżkę krwi i nasłuchiwać. Skupiła całą swoją
uwagę na człowieku znajdującym się centralnie przed nią. Po chwili
zastanowienia, doszła do wniosku, że jego sojusznicy zapewne wycofali się,
pewni, że poradzi sobie z nią sam, a oni w tym czasie wykończą resztę jej
drużyny. Był zbyt pewny siebie, powinien uciekać, wiedząc, że ona jest w stanie
go namierzyć. Dlaczego tego nie zrobił?
Rozmyślania przerwał cichy
odgłos dobywania broni. Blondynka w mgnieniu oka wzbiła się w górę i odbijając
nogami od potężnej gałęzi znajdującej się tuż nad nią, poleciała w kierunku
przeciwnika. Pewna, że wykorzysta on dzielącą ich odległość, do wystrzelenia w
nią niezliczonej ilości ostrych jak brzytwa strzał, otoczyła się ścianą ognia.
Wytworzyła płomienie tak silne, że były w stanie stopić nawet żelazo. Kiedy na
popiół spłonęły już wszystkie wycelowane w nią strzały, przeciwnik zdecydował
się na ucieczkę. Krwiste ślady przesuwały się gałęzi, zmierzając ku jej
końcowi. Prawdopodobnie wpadł w panikę, doszła do wniosku Haniko. W innym
przypadku nie uciekałby na dół, na polanę, gdzie będzie jej jeszcze prościej go
dopaść. Dziewczyna wylądowała na gałęzi i puściła się za nim biegiem. Ognista
tarcza wciąż otaczała jej ciało. Nie mogła być zbyt pewna siebie, równie dobrze
mógł zastawić na nią pułapkę i przemieszczać się dla zwykłego zmylenia. Nic
takiego jednak nie nastąpiło, blondynka dopadła go akurat w momencie, gdy
zeskakiwał. Zamachnęła się i przebiła jego ciało na wylot. Cios krytyczny,
który otrzymał, zatrzymał jego niewidzialną powłokę i jej oczom ukazało się
całe jego ciało. Pierwszy atak drasnął go w podbrzusze, drugim przebiła mu
klatkę piersiową. Mężczyzna musiał się odwrócić w locie, gdyż był do niej
przodem. Dokładnie przyjrzała się jego twarzy, młody, jeszcze niedoświadczony,
nie zdążył się wykazać.
Shimanouchi wyjęła nóż z jego
ciała i wylądowała z gracją na trawie, mężczyzna padł tuż obok, wpatrując się w
nią pustymi oczyma już bez życia. Kucnęła przed nim i palcami, bardzo
delikatnie zsunęła mu powieki na szeroko otwarte oczy. Kiedy się podniosła,
dostrzegła młodszego Uchihę, który stał nad nią z grymasem goszczącym na jego
twarzy.
– Oni próbują nas zabić, a ty
traktujesz tego tu – rzekł kiwając lekko głową w kierunku zwłok – jakby co
najmniej był jednym z twoich towarzyszy.
– Ty byś go pewnie jeszcze
najchętniej skopał, prawda? Proszę bardzo, nie krępuj się, wyżyj się jeszcze na
zwłokach. – Odsunęła się na bok robiąc mu miejsce do leżącego obok ciała.
Sasuke zupełnie zignorował
prowokację.
– Ich siłę stanowi liczebność.
Osobno niemal nie stanowią zagrożenia. Pewnym utrudnieniem jest również ta
niewidzialna technika, ale to można obejść. Trzeba ich wykończyć pojedynczo i z
niewielkiej odległości.
– Do podobnych wniosków
doszłam. Powiedz mi lepiej, gdzie zniknął twój brat?
– Wykorzystali sytuację. Atak
nastąpił chwilę po tym, jak Itachi wybrał się na krótki obchód.
Haniko skinęła głową.
Rzeczywiście, straszy Uchiha odchodził gdzieś, kiedy akurat spożywała drugie
śniadanie. To właśnie tego szukała w pamięci. Sasuke dał jej znać, by za nim
poszła. Ruszyli w stronę najbliższego drzewa.
– Trzeba unieszkodliwić
Takashiego. Na jakim poziomie jest twoje genjutsu? Fizycznie nie możemy mu
wyrządzić krzywdy, a słownie się go uspokoić nie uda.
– Jeśli mam być szczery, to
chcąc nie chcąc coś bym mu złego zrobił, więc lepiej, żeby zaczekał na
Itachiego.
– To nieodpowiedzialne –
rzekła Shimanouchi krzyżując ręce na piersi. – Nie możemy tego tak zostawić.
Sprawa wymaga natychmiastowej interwencji.
– Nie zrozumiałaś mnie chyba. –
Młodszy Uchiha przystanął i spojrzał dziewczynie w oczy. – Tu nie chodzi o to,
że go nie lubię i najchętniej wyrządziłbym mu jakiś uraz psychiczny, na których
brak swoją drogą raczej narzekać nie powinien.
– W czym więc problem?
– Nigdy nie używałem genjutsu
tylko po to, by kogoś delikatnie unieszkodliwić. Jestem nastawiony na
wyrządzanie szkód w umyśle przeciwnika, bo mam rozumieć, że chodzi ci o taką
technikę, którą można by go położyć na trochę.
– Zwykła iluzja niczego nie
zdziała?
– Nie sądzę, żeby to
wystarczyło.
Brunet wyjrzał zza drzewa, za
którym się aktualnie znajdowali, na rozwój wydarzeń na polanie. Keiko przeszła
na tryb robienie kilku rzeczy na raz, by nie tracić niepotrzebnie czasu.
Umykała coraz poważniejszym atakom Akaibe i starała się dorwać prawdziwego
przeciwnika. Szatynka wykonała krótką pieczęć, a wokół niej pojawiła się masa
maleńkich kropelek wody. Krople rozdzieliły się i poszybowały w górę. Już po
chwili rozeszły się w różnych kierunkach lasu. Keiko spojrzała za nimi po raz
ostatni i ponownie skupiła się na unikach. Takeshi nie dawał za wygraną. Cała
ta sytuacja stawała się coraz mniej przyjemna. Jedno musiała mu przyznać, był
zdecydowanie silniejszy niż na to wyglądał. Kilka razy udało mu się ją lekko
zadrasnąć, ale były to raczej niewielkie zadrapania i wynikały jej niekorzystną
sytuacją. Wróg już dawno upatrzył ją sobie za cel. Przez obecność Akaibe, stała
się najłatwiejsza do pokonania, wręcz idealna na pierwszą ofiarę.
Higashiyama odskoczyła na bok,
kiedy Takeshi zbierał się do przygotowania, jak by się mogło wydawać, jakiejś
dużo potężniejszej techniki. Mimo wszystko musiała na niego uważać, nigdy nie
wiadomo, co chłopak mógł mieć jeszcze w zanadrzu. Całe szczęście wykonana
chwilę temu przez nią technika, z pewnością poprawi jej bieżącą sytuację. Kiedy
tylko ledwo widoczna kropelka wody odnajdzie któregoś z jej wrogów, osiądzie mu
na twarzy i powiększy do rozmiarów jego głowy. Wróg nie będzie miał szans na
ucieczkę, powinien udusić się w przeciągu najbliższej minuty. Gdyby nie fakt,
że nie było ku temu warunków, pokazałaby im bardziej widowiskową wersję tej
techniki i wysadziła im czerepy w powietrze.
– Patrz – szepnęła Haniko
brunetowi do ucha, kładąc mu jednocześnie rękę na ramieniu.
Sasuke podążył za wzrokiem
brunetki i spostrzegł nadbiegającego z lasu starszego Uchihę. Itachi wpadł na
polanę akurat w chwili, gdy Takeshi skończył formowanie pieczęci. W tej samej
chwili na ziemi, tuż wokół nich, pojawił się ogromny cień. Wszyscy prócz
pewnego siebie Akaibe, spojrzeli w górę. W ułamku sekundy, tuż obok Itachiego
wylądowała wielka mrówka. Brunet osłonił się rękoma i zaparł nogami, by
siła uderzeniowa nie odrzuciła go w bok. Wykonawca techniki klasnął zaś w
dłonie i wydał z siebie nieodgadniony dźwięk, na który ogromny owad zareagował
wymachiwaniem długimi kończynami na wszystkie możliwe strony. Mrówka hasała w
miejscu powodując silne wstrząsy i plując dookoła strumieniami piasku. Jednym z
takich ataków został potraktowany delikatniej mówiąc lekko skołowany Itachi.
Starszy Uchiha uniknął zasypania, odskakując w bok. Następnie wzbił się, chcąc
unieszkodliwić owada z góry. Mrówka okazała się jednak być nieprawdopodobnie
szybka. Brunet, mimo że dostrzegł zbliżającą się jedną z jej odnóży, nie był w
stanie uniknąć tego ataku. Zasłonił się rękoma, przyjmując na siebie potężny
cios.
Haniko wraz z Sasuke
przyglądali się, jak ciało kapitana drużyny z głośnym hukiem zatrzymuje się na
którymś z drzew z kolei. Potężny pień zniwelował siłę uderzenia i Itachi legł
na kolana ledwo łapiąc tchu. Na tym się jednak nie skończyło. Przeciwnik
przypatrujący się całej sytuacji, postanowił wykorzystać niedyspozycję bruneta
i już po chwili w jego kierunku poszybowały strumienie brunatnego dymu.
Sasuke bardzo szybko zdał
sobie sprawę z tego, co się tuż przed nim rozgrywa. Nie zastanawiając się nawet
przez moment pognał w kierunku zamieszania. Obejrzał się za siebie tylko na
moment, utwierdzając się w przekonaniu, że strzały już szybują do celu.
Przeklinał sam siebie, że nie osiągnął jeszcze większej szybkości. Wylądował
przed bratem zaledwie w ostatniej chwili. Nie zdążył się nawet obrócić, by
sprawdzić w jakim stanie jest Itachi, kiedy przez jego ciało na wylot przeszła
jedna ze strzał. Miał za mało czasu, by się obronić, za mało, by zabrać stąd
starszego Uchihę.
Chłopak zagryzł mocno wargi i
sięgnął do pochwy po kunaia. Mimo przeszywającego bólu, udało mu się uaktywnić
sharingan i odeprzeć większość z kolejnych ataków. Kolejna strzała przeszła
przez go lewe udo, jeszcze inna trafiła w podbrzusze. Jego sprawność powoli
słabła, zaczął więcej ataków przyjmować na siebie, byle tylko uchronić brata.
Następny tuzin drasnął go po kolei w prawe ramię, biodro, kolano. Sasuke poczuł
jak ciemnieje mu przed oczami. Jego nozdrza wyłapywały już tylko duszący zapach
własnej krwi. Świat zwolnił, wszystko stało się nagle dla niego takie odległe.
Obraz coraz bardziej tracił na wyrazistości, ulatywały również barwy. Własne
uszy nie wyłapywały już niczego poza odgłosem jego własnego oddechu.
Cofnął się do tyłu
przyciskając Itachiego do pnia drzewa. Kiedy kolejna strzała drasnęła mu szyję,
niemal stracił przytomność.
Blondynka bez namysłu
wskoczyła w opadające już kłęby dymu, zła na siebie, że nie zrobiła tego
wcześniej. Kucnęła, złożyła dłonie na trawie i wyszeptała formułkę kończącą
technikę. Tuż przed nią wyrosła ogromna ściana ognia, która wraz ze wzrostem,
zatrzymywała kolejne chmary strzał. Shimanouchi bez namysłu puściła się biegiem
w sam środek wydarzeń. Kiedy tylko osłona dymna zelżała, jej oczom ukazał się
Sasuke. Brunet wyglądał okropnie, cały we krwi, w dwóch miejscach ze strzałami
przechodzącymi na wylot. Jedna głęboko wbita w jego ciało i mnóstwo dodatkowych
obrażeń. Chłopak zachwiał się niebezpiecznie, lecz przed upadkiem uchroniły go
silne ramiona brata. Itachi był bardzo rozdygotany. W miarę możliwości starał
się ukryć ogromne zdenerwowanie, co jednak w obecnej sytuacji nie za bardzo mu
wychodziło. Bardzo delikatnie ułożył młodszego na trawie, ciągle nie
wypuszczając go z objęć.
– Haniko... – Brunet poczuł
jak głos mu się łamie. – Będziesz w stanie mu pomóc?
Dziewczyna przełknęła głośno
ślinę, szybko podchodząc do obu mężczyzn.
– Mówiłam, nie jestem
medykiem, ale postaram się zrobić co w mojej mocy. Musisz mi w tym jednak
pomóc. W jakim stopniu Sasuke udało się opanować kontrolę nad ogniem? Zastanów
się, to bardzo ważne.
Shimanouchi kucnęła nad chłopakiem
dokładnie oglądając wszystkie jego rany.
– Nie mam wyboru, krwawi zbyt
mocno, by pozostawić go samemu sobie – szepnęła.
Zaczęła rozcinać sztyletem do
połowy koszulę bruneta. Najpoważniejsza z ran znajdowała się tuż po sercem i
przeszła chłopaka zupełnie na wylot. Blondynka spojrzała na jego twarz.
Nieobecne spojrzenie, krew na brodzie i czole, włosy zupełnie w nieładzie.
Zmrużyła oczy, coś się jej zdaniem nie do końca zgadzało.
– Sasuke, słyszysz mnie? –
zwróciła się do młodszego Uchihy, nie odrywając wzroku od jego oczu. – Nie
kontaktuje – rzekła po chwili do Itachiego.
Brunet zerknął na brata i po
chwili to dostrzegł. Na ramieniu młodszego znajdowała się niewielka ilość
jakiejś przeźroczystej substancji. Wskazał Haniko na znalezisko i postanowił
spróbować ocucić brata. Blondynka przyjrzała się powoli kropelce
niezidentyfikowanego płynu, po czym wyjęła z pochwy niewielki kawałek szkła, na
który nałożyła próbkę.
– Itachi, ja zbadam tę
substancję, a ty zacznij opatrywać te niewymagające mojej interwencji rany.
Wszystkie potrzebne rzeczy znajdziesz tutaj – powiedziała podając brunetowi
niewielki skórzany tobołek. – Musimy się upewnić, czy nie mamy do czynienia z
trucizną.
Wyjęła z kieszeni uniwersalne
antidotum i wylała kropelkę na badaną substancję. Westchnęła z ulgą, kiedy po
kilku sekundach okazało się, że działanie to nie wywołało żadnych efektów.
– Dobra wiadomość jest taka,
że to na pewno nie jest trucizna. Zła brzmi tak, że jest to prawdopodobnie
jakaś substancja osłabiająca, z którą zetknięcie powoduje niemal zupełną utratę
sił. On przyjął tego tyle, że nie ma co się dziwić, tak szybkiej utracie
przytomności. Już w czasie próby odbicia wszelkich strzał musiał mieć problemy
z koncentracją.
– To dobra wiadomość – skinął
głową już spokojniejszy Itachi. – Wracając do twojego pytania, panowanie nad
ogniem ma opanowane na podobnym poziomie co ja, to znaczy zaawansowanym.
Blondynka skinęła lekko głową
i zaczęła przygotowywać w myślach plan działania. Najważniejsze były proporcje.
Ile załączyć swojej chakry, a ile ognia, by nie zrobić chłopakowi krzywdy i nie
poparzyć skóry. Podstawą teraz jednak było bardzo dokładne odkażenie ran. Nie
mieli bowiem pewności, że roztwór zastosowany przez wrogich ninja do osłabienia
przeciwników, nie zawierał czegoś jeszcze.
– Nie wyjmę z niego strzał, bo
tylko pogorszę sprawę – szepnęła cicho do siebie.
Mężczyzna tuż obok niej tylko
skinął lekko głową i zakończył opatrywanie drobniejszych zadrapań na ciele
brata. Przyjrzał się towarzyszącej mu kunoichi. Następnie zdobył się na drobny
gest i poklepał Haniko po ramieniu. Dziewczyna spojrzała mu głęboko w oczy,
wzięła głębszy wdech i skinęła głową. Jej twarz wyrażała teraz już tylko
determinację. Itachi podniósł się i już miał odchodzić, kiedy zatrzymała go
blondynka.
– Itachi – zwróciła się do
odchodzącego mężczyzny. – Chodzi o tę technikę. Poznajesz ją, prawda?
Uchiha nie odwracając się
skinął lekko głową.
– Legendarna, bardzo trudna do
opanowania technika przyzywająca. Tworzy stworzenie niepokonane, które odpiera
ataki tylko tych, którzy mają zamiar zaatakować jej użytkownika. Ta gigantyczna
mrówka posiada możliwość dostosowywania się do przeciwnika. Z kimkolwiek by nie
walczyła, używa poziomu dwukrotnie wyższego od przeciwnika. – Haniko zamilkła i
przyjrzała się plecom bruneta. – Ty byłeś zagrożeniem dla Akaibe i to do ciebie
się przystosowała. Czegokolwiek byś na niej nie użył, będzie w stanie to
odparować i oddać ze zdwojoną siłą.
– Doskonale zdaje sobie z tego
sprawę – rzekł w odpowiedzi chłodno. – Zajmij się Sasuke.
Już po chwili po obecności
starszego Uchihy, pozostało tylko wspomnienie. Blondynka nie tracąc czasu
zajęła się zemdlonym chłopakiem. Jego twarz bledsza niż zwykle, sprawiała, że
przypominał śmierć. Hebanowe włosy opadały na policzki, mocno kontrastując z
odcieniem jego lica. Gdzie niegdzie występujące krople krwi sprawiały, że
całość wyglądała jeszcze smutniej i upiorniej.
Dziewczyna odgarnęła kosmyki
włosów z bladego czoła i skupiła się na swoim zadaniu. Przymknęła oczy i z
stuprocentową precyzją zaczynała kumulować odpowiednią ilość chakry, w stosunku
do ognia. Kiedy skończyła, sięgnęła po rękę bruneta, by przeprowadzić test.
Skupiła wytworzoną substancję w palcu wskazującym i przyłożyła do wierzchniej
strony jego dłoni. Szybko odciągnęła palec, kiedy okazało się, że poparzyła
chłopakowi skórę. Po pierwszej próbie, musiała nastąpić kolejna. Tym razem z
większą ilością jej własnej chakry zmieszała tę samą objętość ognia. Jednak i
tym razem skóra na dłoni Sasuke została tą mieszanką lekko poparzona. Haniko
zmarszczyła gniewnie oczy.
– I to ma być ten jego poziom zaawansowany? Chyba masz o sobie zbyt wysokie mniemanie, Itachi –
szepnęła, a jej usta zacisnęły się w wąską kreskę. Jeśli tak dalej pójdzie, to
nie uda jej się go na czas uleczyć, lub zabraknie jej do tego odpowiedniej
ilości chakry.
Shimanouchi rozsiadła się
wygodniej, założyła kosmyk włosów za prawe ucho i podjęła się kolejnej próby.
Przymknęła w skupieniu oczy, wyciszyła się i wytworzyła w palcu kolejną
mieszankę. Odetchnęła głęboko i po raz kolejny dziś sięgnęła po chłodną dłoń
bruneta, lekko już poparzoną w dwóch miejscach. Oby tym razem było inaczej, oby
się udało. W skupieniu wypuściła stróżkę własnej chakry połączonej z ogniem na
jego chłodną, bladą skórę. Odetchnęła z ulgą, kiedy tym razem nic złego się nie
stało. Wygodnie ułożyła ciało bruneta, przyłożyła obie dłonie do
najpoważniejszej z wielu ran i zabrała się za uleczanie.
***
Keiko zliczyła w myślach
zabitych wrogów. Właśnie z drzewa na polanę, tuż obok niej spadł szósty.
Unikając kolejnego, już powoli coraz mniej celnego, ataku Akaibe, skupiła się,
by policzyć, ilu przeciwników do pokonania jej jeszcze zostało. W najbliższym
otoczeniu skrywało się jeszcze pięciu lub sześciu, tym samym połowa już za nią.
Doliczając jeszcze tych dwóch załatwionych wcześniej przez Sasuke i jednego
trupa należącego do Haniko, doszła do wniosku, że trochę się ich tutaj na nich
zaczaiło.
Szatynka wykonała w powietrzu
piruet, unikając kolejnej salwy żelaznych strzał. Jakiś czas temu odkryła, że
jeśli nie próbuje obronić się przed technikami Takeshiego, to ogromny owad nie
zwraca na nią najmniejszej uwagi. Obserwacje utwierdziły ją również w
przekonaniu, że utrzymanie mrówki, musi kosztować chłopaka bardzo wiele
energii. Zadawane przez niego ciosy stawały się słabsze i mniej celne. Z każdą
kolejną minutą łatwiej jej było unikać kolejnych prób zranienia. Zadowolona stwierdziła,
że w końcu ma okazję poświęcić więcej czasu prawdziwym nieprzyjaciołom. Bądź co
bądź nienawidziła monotonii, a załatwianie ich w kółko jedną, oklepaną
techniką, powoli stawało się dość nudne. Była to chyba jedna z niewielu zalet
przynależenia do zwyczajnej drużyny, słabi wrogowie, przynajmniej tym razem.
Nareszcie pojawiła się idealna okazja do wypróbowania kilku nowych technik.
Nadeszła ta chwila, kiedy nie będzie musiała się ograniczać, by nie wyrządzić
komuś krzywdy. Zabawa wreszcie postanowiła się zacząć!
***
Nie odeszli tak bardzo daleko.
Pole walki, co prawda przesunęło się o kilkaset metrów, ale po niespełna
kilometrze, udało mu się do nich dotrzeć. Monstrualny owad wydający krzyki
rodem z Godzilli nie odstępował Akaibe nawet na krok i nie dało się go nie
zauważyć. Itachi przez całą drogę zdążył ułożyć sobie luźny plan działania,
uwzględniając w nim Keiko. Miał nadzieję, że dziewczyna nie będzie stwarzała
dodatkowych kłopotów i mu się ładnie podporządkowuje.
Zdeterminowany wpadł w sam
środek pola bitwy i zgrabnie omijając już atakującą go mrówkę, dopadł Keiko
uciekając z nią w las. Szatynka przez chwilę stawiała opór, po tym jak bez
ostrzeżenia chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą. Lecz kiedy przypomniał jej,
że to on tu jest kapitanem, ucichła i grzecznie podążała za nim.
– Keiko, słuchaj mnie teraz
uważnie – rzekł brunet nie zaprzestając biegu. – Żebym mógł unieszkodliwić
Takeshiego będziesz mi potrzebna. – Odchrząknął cicho. – Nie, żebym sam sobie
nie dał rady, ale współpraca pozwoli nam to szybciej zakończyć.
Higashiyama słuchała w
milczeniu, czekając na dalszy ciąg wypowiedzi.
– Zajmij czymś tego wielkiego
owada tak, abym mógł bez przeszkód użyć na nim genjutsu.
– Żeby to się udało, będziesz
musiał się wewnętrznie wyciszyć. – Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko widząc
skierowane w jej stronę pytające spojrzenie. – No wiesz, ten stwór wyczuwa
wszelkie intencje i uczucia, póki jesteś zdeterminowany i taki bojowy w
stosunku do Takeshiego, to żadna moja interwencja nie pomoże ci się od niego
uwolnić. – Szatynka zaczęła wymachiwać rękoma, akcentując każde wypowiedziane
słowo. – Spójrz na mnie, jestem wyluzowana i pełna pozytywnej energii i do mnie
się jakoś nie dobiera. A ponoć to Uchiha są wolni od emocji.
– Jestem spokojny – warknął
cicho Itachi marszcząc przy tym brwi.
– No właśnie widzę. – Jej
twarz wykrzywiła się w szerokim uśmiechu. – Zmień trochę nastawienie Panie
wiecznie sztywny i poważny, a na pewno nam się uda. No dalej, przybij piątkę!
***
Haniko otarła pot z czoła i
kontynuowała wcześniej zaczętą czynność. Najpoważniejszą ranę, tę tuż pod
sercem, już jako tako udało jej się zminimalizować i zatrzymać krwawienie.
Strzała co prawda wciąż znajdowała się wewnątrz chłopaka, ale wyciągnięcie jej
tylko pogorszyłoby sprawę. Takie rzeczy zostawiła dla zespołu
wyspecjalizowanych medyków, którzy na pewno zrobiliby to dużo dokładniej.
Blondynka po chwili namysłu, postanowiła w drugiej kolejności zająć się raną
znajdującą się na podbrzuszu. Co było dla niej ciut niezręczne, w tym celu
musiała delikatnie opuścić brunetowi spodnie. Na szczęście rana nie znajdowała
się wcale tak nisko, jak się z pozoru mogło wydawać.
Blondynka założyła kosmyk
włosów za ucho i dopiero wówczas zauważyła, że Uchiha odzyskał przytomność.
Wpatrywał się w nią lekko zmrużonymi oczyma, w których wciąż czaiła się jakaś
zamglona nuta. Dziewczyna zastanawiała się nawet przez moment, czy on w ogóle
kontaktuje. Jednak kiedy zdała sobie sprawę, że śledzi każdy jej ruch, doszła
do wniosku, że jest z nim lepiej. Trochę głupio jej było biorąc pod uwagę fakt,
że chwilę temu zsunęła mu lekko spodnie i teraz dotyka skóry na jego
podbrzuszu. Sasuke to jednak najwyraźniej nie przeszkadzało, gdyż nawet na nią
krzywo nie spojrzał. Kiedy blondynka kończyła leczyć tę drugą ranę, on podniósł
się lekko i zakaszlał plując przy okazji krwią.
– Leż i nic nie mów –
powiedziała i przycisnęła ciało bruneta z powrotem do ziemi. On jednak nie
przestawał kaszleć i najwyraźniej się dusić. Lekko zaniepokojona tym faktem
kunoichi dopiero wówczas dostrzegła, że dopiero co zagojona rana pod sercem,
ponownie się otwiera. Musiała się otworzyć po wpływem jego ruchów. Bądź co
bądź, żeby wszystko było w najlepszym porządku, Uchiha powinien leżeć jakiś
czas po zagojeniu.
Shimanouchi otarła z czoła
świeży pot, założyła po raz kolejny niesforny kosmyk włosów za ucho i rozerwała
dopiero co założone bandaże. Zerkała ukradkiem na twarz mężczyzny, który w
dalszym ciągu pluł namiętnie krwią. Blondynka złapała krótki oddech i włożyła
całą swoją energię, by tym razem rana zamknęła się na dobre. Nieważny był w tym
momencie fakt, że kiedy dotrą do Konoha, będzie trzeba na nowo ją otwierać, by
pozbyć się tkwiącej w ciele bruneta strzały. To była zupełnie inna bajka. Sama
sobie nie będzie miała nic do zarzucenia, bo zamierza w tym momencie zrobić
wszystko, co leżało w jej mocy.
Uchiha na nowo zrobił się
niezwykle nawet jak na niego blady. Po brodzie ciekła mu stróżka krwi, którą
starał się nie zadławić. Spojrzał uważnie na Haniko, która skupiona powróciła
rękoma do jego klatki piersiowej. Nigdy by się nie spodziewał, że leczenie ran
ogniem przynosi ciału chłód. Z każdą kolejną porcją przyjmowanej energii czuł
przejmujące zimno. Tak, jakby dziewczyna rozłożyła na jego torsie kostki lodu.
Brunet zatrząsł się i po raz kolejny splunął krwią na ziemię obok. Nie chciał
dzielić się z dziewczyną tym uczuciem, ale wydawało mu się, że umiera. Poczuł,
że powoli na nowo przestaje kontaktować i tym razem już się nie obudzi. Kątem
oka zerknął na swoją klatkę piersiową, cała we krwi, której stosunkowo szybko
przybywało. Onyksowe tęczówki zwrócił na twarz nowej koleżanki. Oczy miała
zmartwione choć starała się to ukryć, poza tym wyrażały już tylko skrajne
zmęczenie, ta technika musiała ją naprawdę sporo kosztować. Powoli przestawał
czuć. Zapomniał, co to rześki wiatr, ciepło promieni słonecznych na ciele. Nie
odczuwał zapachu trawy, ani dotyku rosy na dłoniach spoczywających wzdłuż
ciała. Jedyne, co udało mu się wyczuć, to przeświadczenie, że to koniec.
Shimanouchi starała się nie
wpadać w panikę i działać z rozsądkiem. Sytuacja wyglądała coraz tragiczniej,
ale jeszcze nic nie było przesądzone. Już raz udało jej się załatać tę dziurę,
więc poradzi sobie i tym razem. Zamknęła oczy i skupiła się jedynie na wytwarzaniu
odpowiedniej energii, pamiętając o tym, że musi zachować odpowiednie proporcje,
żeby nie poparzyć brunetowi dodatkowo skóry. Kiedy powoli zaczynała się
uspokajać i skupiła wyłącznie na swoim zadaniu, usłyszała cichy, zachrypnięty
głos, a następnie poczuła chłodną dłoń na swoim policzku.
– Haniko... – wyszeptał Sasuke
wpatrując się w kunoichi, która powoli otworzyła oczy. Tym razem malował się w
nich względny spokój. Mimo niezwykle stresującej sytuacji, dziewczyna wyglądała
na opanowaną. Uchiha doszedł do wniosku, że to lata praktyki.
– Nie lubię się powtarzać, nic
nie mów. – Mimo, że starała się, by jej głos zabrzmiał ostro, dało się w nim
również wyczuć nutkę zmartwienia.
Ręka na jej policzku
przesunęła się, ścierając zasychającą na nim kropelkę krwi. Ruchy dłoni
chłopaka były zdecydowane i płynne, ona sama zaś wyjątkowo lodowata. Blondynka
spojrzała pytająco Sasuke prosto w oczy. On zaś zamiast coś powiedzieć, tylko
delikatnie się uśmiechnął. Następne zaś, co poczuł, to że jego powieki stają
się niezwykle ciężkie. Pozostał mu dosłownie moment. Włożył ostatni wysiłek w
walkę z własnymi słabościami, uchylił lekko oczy i po raz ostatni przyjrzał się
kucającej przy nim postaci.
– Potrzebuję cię... –
wyszeptał resztkami sił, zły na siebie, że zmarnował tyle życia i nie zdążył
nikomu powiedzieć, co naprawdę się dla niego liczyło. Pełen nadziei, że chociaż
Itachi wie, stracił przytomność.
[SPAM]
OdpowiedzUsuńWitam! Prowadzisz opowiadanie z bohaterami M&A Naruto? A może masz ochotę na małą lub dużą krytykę? Zgłoś bloga i sprawdź jaki stopień Ci się należy! Może Hokage? A może Jonin? Albo...Genin.Chcesz się przekonać? Zgłaszaj bloga do oceny TERAZ!!
Zapraszam!
http://ocenialnia-narutowska.blogspot.com/
Hej! Niedawno znalazłam waszego bloga i zabrałam się za czytanie ;) Mam za sobą dopiero 3 rozdziały, ale postanowiłam zostawić komentarz. Bardzo mi się podoba, uwielbiam Sasuke i Itachiego oraz paringi z nimi (oprócz z Sakurą, tego nie zdzierżę). Sama próbuję pisać coś podobnego ;) Oby tak dalej, a ja zabieram się za resztę bloga, macie nową stałą czytelniczkę ;)
OdpowiedzUsuńNo cóż ja mogę powiedzieć... No jak zwykle genialnie xD Wasze opowiadanie naprawdę trzyma poziom i może być przykładem dla innych bloggerek. Wszystko jest dokładne opisane, akcja wartka, a bohaterowie wyraziści. Wygląd bloga również mi się podoba. Mam tylko nadzieje że tego wspaniałego wizerunku nie zepsuje wam (jak większości blogów tutaj) brak weny autorek. Większość z nich ma około 10-20 rozdziałów po czym zostają one zawieszone a opowiadanie stoi w miejscu. No mam nadzieje że ten "syndrom lenistwa" was nie dopadnie i będziecie dalej pisać tak swietne notki :D
OdpowiedzUsuńAkurat o brak pomysłów się nie ma co martwić - mamy ich od cholery i jeszcze trochę :) gorzej z czasem, bo nam się sesja zbliża i gdyby nie to, że mamy napisanych kilka rozdziałów do przodu, to pewnie byłby tu pewien zastój.
UsuńNo i oczywiście bardzo mnie cieszy, że doceniasz naszą pracę :)
Nie no blog bardzo fajny. Świetnie zamieszałyście między bohaterami, zapowiada się niemalże brazylijski dramat. Ewidentnie widać, że obaj braci ciągnie do Haniko[ciekawe tylko którego wybierze xD Stawiam na Itachiego bo z nim lepiej się dogaduje, a z Sasuke tylko się ciągle przekomarza]. Do tego dorzucamy czwartą postać Keiko, która ma coś do Itachiego, który woli Haniko, która też ma coś do niego i jeszcze Sasek, który "potrzebuje" blondynki xDD Jak w jakiś serialu. Już nie mogę się doczekać jak to dalej rozkręcicie. A! Melodramat się szykuje. Bosko xDD Czekam na ciąg dalszy xD
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńświetne, ta walka, Takeshi mnie wkurzył atakując Keiko, a wokół pełno wrogów...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńno po prostu świetnie... wokół pełno wrogów a Takeshi atakuje Keiko... agrh...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńTakeshi to mnie wkurza, pełno wrogów, a ob zamiast z nimi walczyć Keiko atakuje bo coś sobie ubzdurał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza