9 września 2017

29. Kłamiesz, wyczuwam rewolucję

Sasuke z trudem przepchnął dziecięcy wózek przez drzwi siedziby Hokage. W korytarzu było pusto i dosyć ciemno, co jemu akurat średnio odpowiadało, choć stwarzało większą szansę na to, że Sumire niespodziewanie się nie obudzi. Mała wampirzyca ­ – jak zwykł nazywać ją Sasuke – uwielbiała ciemności i niespecjalnie przepadała za światłem dziennym, więc zmuszony był pozasłaniać wszystkie okna w domu, samemu w ten sposób doprowadzając się niemal do obłędu. Zaduch, mrok… to wszystko nieodwołalnie kojarzyło mu się z Orochimaru i wilgotnymi podziemiami, w których spędził ostatnie pół roku. Czas, który najchętniej wyciąłby z życiorysu.
Tuż przed samym gabinetem okazało się, że nie był na piętrze sam. Akihito siedział ze zwieszoną głową, smętnie wpatrując się w ciemne kafle pod stopami. Sasuke poszedł bliżej i dopiero zauważył, że mężczyzna ma w uszach słuchawki. Wyglądał na zmęczonego i przygnębionego. To ciekawe, ale dokładnie to samo Sasuke widział dziś rano, spoglądając w lustro.
Akihito podskoczył, kiedy Sasuke usiadł na krześle obok. Schował odtwarzacz do kieszeni, ale się nie odezwał. Sasuke też nie był raczej skory do rozmowy; pochylił się do przodu i oparł łokcie na kolanach, wpatrując się wyczekująco w drzwi gabinetu Tsunade. Musiała ich obu wezwać z jakiegoś ważnego powodu i zaczynał mieć złe przeczucia. Zerknął kątem oka na Endo i coś przyszło mu nagle do głowy.
– Wspomniałeś, że ją kochasz… – powiedział, odwracając się lekko w jego stronę.
– A, tak. – Akihito zmusił się do uśmiechu. – I to dużo bardziej niż ty.
Sasuke nie zareagował na zaczepkę.
– Powiedziałeś również, że istnieją różne rodzaje miłości i…
– Wiesz, mamusię i braciszka chyba kochasz w nieco inny sposób – parsknął.
– I – powtórzył Uchiha, tym razem marszcząc brwi – chciałbym, żebyś mi wyjaśnił, co miałeś na myśli.
Akihito zamilkł. Sasuke odniósł wrażenie, że stracił nieco pewności siebie, ale kiedy tylko doszedł do takiego wniosku, ten szeroko się uśmiechnął. Uchiha zacisnął szczękę, domyślając się, że Akihito znowu się z niego naśmiewa. Im częściej spotykał tego błazna, tym większą czuł złość. Zaczynał naprawdę szczerze nienawidzić kekkei genkai klanu Endo. Akihito miał nad nim niewyobrażalną przewagę i nawet nie krył się z tym, że z niej korzysta.
– Słuchaj… – Endo nachylił się w jego stronę, niebezpiecznie zbliżając swoją twarz. – Jestem gejem.
Sasuke zamarł, a potem skrzywił się z obrzydzeniem i ledwo powstrzymał przed odsunięciem się. Zdał sobie sprawę, że to chore zafascynowanie Haniko homoseksualizmem nie mogło się wciąć z niczego.
– Aha – odpowiedział przez zaciśnięte zęby.
Akihito wydawał się bardzo rozbawiony jego reakcją.
– Nie bądź takim homofobem, cukiereczku – zachichotał, puszczając oczko. – Nie jesteś w moim typie, wolę blondynów. Myślisz, że miałbym jakieś szanse u… na przykład takiego Naruto? Mieszkam u niego już tydzień i co by o nim nie powiedzieć, to bardzo czarujący facet i…
– Zamilcz. To obrzydliwe.
– Wiesz, że Haniko poklepałaby cię porządnie po tej ślicznej buźce, gdyby to usłyszała? Dobra, przesadzam, ale wykład by cię nie ominął.
Sasuke nie odpowiedział. Gdyby mógł w ten sposób ją obudzić, już dawno zawisłby nad szpitalnym łóżkiem i zwymyślał homoseksualistów oraz wszystkich innych odmieńców, którzy przynosili hańbę ludzkości. Z drugiej strony… on sam stał się kimś takim w chwili, w której ojciec go wydziedziczył i zabronił mianować się Uchiha. Wciąż z dumą nosił emblemat klanu na plecach, ale jedyną osobą, która czuła się z tego powodu lepiej, był on sam. Ci, których całe życie postrzegał jako rodzinę, zerkali na niego z niesmakiem. Dokładnie w ten sam sposób, w który on teraz patrzył na Akihito.
– O czym myślisz? – zagadał Endo, przyglądając mu się intensywnie.
– O niczym.
– Kłamiesz, wyczuwam rewolucję.
– Zajmij się sobą – prychnął Sasuke, odwracając głowę.
– Ach, gdybyś tylko wiedział, jak swobodnie kobiety czują się w moim towarzystwie, to chciałbyś być mną. – Akihito założył ręce na głowę i z uśmiechem oparł się o ścianę. – Wydaje ci się, że bycie gejem to przekleństwo, ale nigdy nie zbudujesz z żadną kobietą takiej relacji jak ja.
Sasuke prychnął.
– Nie, moje relacje zawsze będą głębsze. Nie masz pojęcia, jak to jest doprowadzić kobietę do utraty kontroli.
– Ze złości? – Roześmiał się. – Masz rację, w tym możesz być mistrzem.
– Z przyjemności – wycedził Sasuke przez zęby. – Wiesz, jakie to uczucie, kiedy kobieta wije się pod tobą i prosi o więcej? Nic tego nie przebije. A już na pewno nie świadomość, że chociaż jesteś mężczyzną, dziewczyny traktują cię jak koleżankę i ciągają ze sobą na zakupy. To jest takie wspaniałe? Lubisz, kiedy zapominają, że masz jaja?
– Wiem, jak to jest, kiedy mężczyzna wije się pod moim dotykiem. – Akihito uśmiechnął się nieszczerze, a w jego oczach pojawiły się iskierki złości. – Próbowałeś, Sasuke? Polecam. Mężczyźni lepiej rozumieją swoje potrzeby, mniej się krępują i chętniej uprawiają seks. Tobie powinno to odpowiadać.
Uchiha zacisnął pięści. Endo wyraźnie próbował wyprowadzić go z równowagi, ale Sasuke nie zamierzał dać mu tej satysfakcji.
– A wiesz jakie to uczucie – kontynuował Akihito – kiedy kobieta czuje się przy tobie swobodnie? Nie krępuje się, bo wie, że nie patrzysz na nią jak na kolejny obiekt seksualny i nie zastanawiasz się, czy jest pociągająca, czy powinna zrzucić kilka kilogramów? Myślisz, że ja nigdy nie widziałem Haniko nago? Po śmierci Satoru mieszkała u mnie przez niemal miesiąc i widziałem to, czy owo. Kobiety się mnie nie wstydzą, bo wiedzą, że ich nie oceniam. Nie zastanawiam się, czy mają za małe biusty, za grube uda, czy co tam jeszcze spędza im sen z powiek. Możesz się ze mnie śmiać, że jestem pedałem, ale przy tobie nikt nigdy nie będzie się tak czuł. Bycie gejem otwiera drzwi na zupełnie inne znajomości.
Uchiha spiął się. Czy Haniko naprawdę nie miała oporów, żeby paradować bez niczego przed tym irytującym rudzielcem? W głowie mu się to nie mieściło.
– Skoro się przed tobą rozbierają bez żadnego skrępowania, to tylko potwierdza moją teorię, że traktują cię jak koleżankę. Ja wolę, żeby widziały we mnie mężczyznę.
– I rozbierały tylko wtedy, kiedy mają ochotę na seks. – Akihito pokiwał z namysłem głową. – A przez pozostały czas ukrywały za ubraniami i wstydziły, kiedy tylko zerkniesz im w dekolt. A jak i na to nie będą miały ochoty, to się zdenerwują, bo uznają, że jesteś napalonym zboczeńcem, który myśli tylko o jednym. I będą miały rację. Tak naprawdę kobiety doceniają nas, gejów, bo je szanujemy i traktujemy jak równe sobie. Zastanów się nad tym, Uchiha.
Zapadła cisza. Zanim Sasuke zdołał przetrawić jego słowa i jakoś przełknąć to, że Akihito miał po części rację, drzwi się otworzyły i stanęła w nich Tsunade.

***

– Jeszcze chwila, wampirzyco – szepnął Sasuke do córki, poprawiając jej przykrycie, które notorycznie z siebie zrzucała, machając rączkami. Opuścił daszek wózka, odwracając chwilowo jej uwagę od kocyka. Udało się. Ciemne ślepia z zafascynowaniem wlepiła w materiał nad głową. – I nie życzę sobie protestów.
Sumire obecnie nie wyglądała na chętną do buntu, ale nie wiedziała jeszcze, co ją czeka. A czekał ją spacer. Świeże powietrze i w końcu odrobina słońca, bo ostatniej pogody raczej nie można było zaliczyć do udanej.
Sasuke miał nadzieję, że do omówionej godziny zdąży ją uśpić, ale Sumire jak na złość przespała już pół dnia i teraz w pełni energii podziwiała świat. A było co podziwiać. Od kilku dni fascynowało ją praktycznie wszystko, każdy przedmiot w domu i każda czynność, którą wykonywał jej ojciec. Sasuke obawiał się jednak, że na zewnątrz nie znajdzie czegoś, czym mógłby kupić jej uwagę, modlił się więc tylko o to, żeby obeszło się bez krzyków.
– Może ciocia Keiko cię jakoś uspokoi – wymamrotał, zapinając kurtkę i spoglądając na zegarek.
Wtem uświadomił sobie, co przed chwilą powiedział i zamarł. Określił Keiko mianem cioci, tak, jakby była już co najmniej narzeczoną jego brata. A może po prostu udzieliło mu się nazywanie wszystkich znajomych i nieznajomych wujkami i ciotkami swojej córki? Zjawisko dość powszechne, aczkolwiek zdaniem Sasuke świadczące o tym, że rodzice dziecka nie mieli zbyt wiele rozumu. Musiał natychmiast się opanować, żeby przypadkiem nie palnąć czegoś takiego w towarzystwie.
– Jesteśmy spóźnieni dwanaście minut – oznajmił, spoglądając na wskazówki. – Gdybyś się nie mazała, bylibyśmy na czas. Chociaż cioc… – odchrząknął – Keiko też na pewno jest spóźniona.
Sumire nie odpowiedziała, a zamiast tego machnęła rączką w jego kierunku, łypiąc na niego swoimi wielkimi oczyma.
Sasuke przyglądał jej się przez chwilę, a potem pokręcił z rezygnacją głową. Wyprowadził wózek na zewnątrz i zamknął drzwi.

Wiele się nie pomylił. Kiedy dotarł do parku, dostrzegł w dali Keiko, która truchtała w stronę ławki, na której się umówili. Kiedy dobiegła na miejsce, rozejrzała się ze zdumieniem wokół, dopiero po chwili dostrzegając go na końcu alejki.
Sasuke prychnął, marszcząc brwi. Zwolnił kroku, chcąc, żeby dziewczyna poczekała przynajmniej tę minutę. Pokonał dzielącą ich odległość i spojrzał nieprzychylnie na Higashiyamę, która szczerzyła zęby w uśmiechu.
– Spóźniłeś się.
– Ty też.
– Ale ty bardziej – zauważyła, podchodząc do wózka i pochylając się nad nim. – Jej, Sumire, jak ty szybko rośniesz! I jesteś coraz bardziej podobna do tatusia. Chociaż… ty jesteś taka spokojna i grzeczna, to może jednak nie. Do mamusi jesteś podobna, o.
Sasuke skrzywił się. Keiko wyprostowała się, a na widok jego miny sama nabrała powagi.
– Co jest, Sasuś? Wiadomo coś nowego?
Nie odpowiedział. Ruszył szybkim krokiem przed siebie, nawet się na nią nie oglądając. Keiko szybko go dogoniła i nie spuszczała z niego wzroku, nachalnym spojrzeniem próbując zmusić go do gadania. Sasuke zacisnął usta i uparcie patrzył przed siebie. Śnieg roztopił się już na dobre, ale to wcale nie oznaczało, że przyszła wiosna. Przez większość ostatnich dni trwała nieustanna szaruga i często padał deszcz, ale czasem, jak na przykład dziś, słońce przebijało się zza chmur, które przysłoniły niemal całe niebo i rzucało złocistą poświatę na drzewa, które miały się wkrótce zazielenić. Śnieżna zbroja odeszła w niepamięć, teraz pozostał czas oczekiwania na przebudzenie do życia. Sasuke miał nadzieję, że wraz z pąkami zmartwychwstanie i on.
Minęła dłuższa chwila, nim zebrał się w sobie i postanowił odezwać.
– Ustabilizowali ją, oddycha samodzielnie i nie ma obaw, że nagle przestanie.
– No to fantastycznie! – Keiko uwiesiła mu się na ramieniu. – Skąd ta gburowata mina?
– Tsunade sporządziła listę substancji, które były tego dnia wykorzystywane w laboratorium i jest ich ponad siedemset.
– Ała. – Keiko skrzywiła się. – Nie ma jakiegoś szybszego sposobu? Przecież zanim ona to wszystko sprawdzi, to miną… lata.
Sasuke kiwnął głową, mając nadzieję, że na jego twarzy nie maluje się rozpacz, którą odczuwał w sercu. Przypomniał sobie minę Akihito, kiedy Tsunade uświadomiła ich, jak wygląda sytuacja. Wymienili wówczas spojrzenia, uświadamiając sobie, że obaj czują się w tej sytuacji równie paskudnie. I nawet na chwilę zawiązała się między nimi cienka nić porozumienia.
– Gdyby Tsunade miała próbkę tego, czym dwa lata temu zatruła się Haniko… – Wzruszył ramionami.
– No a te wszystkie… te badania Orochimaru? Przecież ostatnim razem to pomogło.
– Skąd o tym wiesz? Itachi ci powiedział? – Sasuke nie wyglądał na zadowolonego.
Keiko zmarszczyła czoło.
– Itachi? A czemu Itachi? Akihito nam o tym powiedział, kiedy wpadł do nas tydzień temu. Swoją drogą Tsunade powinna chyba trzymać gębę na kłódkę, a tu proszę, wypaplała przy pierwszej okazji! A pomyślałby kto, że Hokage to akurat powinna być dyskretna, nie? Ale wiesz co, Sasu… – Odsunęła się i ścisnęła go za rękę. – To było cudowne, co zrobiłeś.
Sasuke wyrwał dłoń. Poczuł, że coś nieprzyjemnie ściska go za serce. Wyrzuty sumienia?
– Skończ.
– No nie bądź już taki skromny. – Keiko machnęła ręką. – To był najszlachetniejszy i najpiękniejszy wyraz miłości. Co prawda, to prawda, że trochę źle rozegrany, ale…
– Ja uciekłem, rozumiesz? – przerwał jej. – Pięknie to brzmi i łatwo się tym usprawiedliwić, ale prawda jest taka, że wolałem towarzystwo Orochimaru.
Keiko zagrodziła mu drogę.
– Zadziwiające, nie? Że ja mam lepsze zdanie o tobie niż ty o sobie samym. Możesz mówić, co chcesz, ale nieważne jak wiele razy to powtórzysz, to nie stanie się nagle prawdą. To wszystko nie jest czarne albo białe, tylko szare. Twoje motywacje są szare. Jak… lody! Czekoladowe i śmietankowe. Zmieszane tracą swój pierwotny smak, tworząc coś zupełnie nowego. Czuć w nich śmietankę i czuć czekoladę, ale nazwanie ich takimi, to spore uproszczenie i nieprawda.
– Co? – Sasuke zdawał się kompletnie skołowany. Jak Itachi mógł z nią codziennie rozmawiać i coś jeszcze z tego rozumieć? Cokolwiek chciała mu właśnie przekazać, brzmiało jak bełkot. – Takie lody nie są szare.
– Oj, mniejsza. Mówię, że nie pchnęły cię do tego tylko te mroczne, samolubne pobudki. Czy ona o tym wie? O misji w sensie.
Sasuke niechętnie przytaknął.
– To dobrze, powinna. Ale… co zamierzasz teraz zrobić? To nie może potrwać kilku lat!
Ale chyba będzie musiało, pomyślał z goryczą Sasuke. Odwrócił się tyłem do niej, obawiając się, że puszczą mu nerwy i znowu się rozpłacze. Wprawdzie nawet łzy nie cisnęły mu się do oczu i po ostatnim nie czuł już potrzeby, żeby coś z siebie w ten sposób wyrzucać, ale strach pozostał. Tak łatwo dał się zmanipulować i doprowadzić do histerii… Codziennie było mu wstyd. Łkał jak dziecko, całym sobą wtulając się w starszego brata, jakby ten mógł rozwiązać wszystkie jego problemy. Czy on przypadkiem w pewnym momencie nie usiadł mu nawet na kolanach? O nie, Sasuke nie chciał nawet o tym myśleć, bojąc się, że to uczucie wstydu i beznadziei przerodzi się we łzy, tym razem zażenowania. Minie trochę czasu, zanim bez krępacji będzie umiał spojrzeć Itachiemu w oczy.
– Sasu, halo! Jak odpłyniesz, to niczego nie rozwiążesz. Problemy są raczej za ciężkie, żeby fruwać sobie na chmurce. Zostawisz je na ziemi, ale kiedyś będziesz musiał wrócić i one ponownie cię znajdą. Trzeba podjąć pewne środki, żeby na przykład je… utopić! Jak zatopisz je głęboko, głęboko w oceanie, to nie wrócą. Chyba że są z drewna.
Sasuke milczał. Keiko wpadła chyba w lekko poetycki nastrój, ale cokolwiek by nie mówiła, on nie miał na to odpowiedzi. Tydzień temu próbował już utopić te problemy… w alkoholu i skończyło się to kacem stulecia. Przy Itachim grał jeszcze człowieka, który jest w stanie utrzymać się na nogach, ale kiedy tylko brat wyszedł, padł na łóżko i spędził w nim cały dzień, ciesząc się tym, że Sumire była równie oszołomiona, co on i potraktowała go ulgowo, dając odrobinę wytchnienia.
Przypominając sobie o córce, zajrzał do wózka. Ciemne oczy dziecka skupiły się na nim, a mała zaczęła kręcić się w miejscu. Sasuke sięgnął po niewielki patyk, który znalazł obok i zamachał nim w zasięgu jej wzroku.
– Gałąź – powiedział.
– Słuchaj, nie możesz się poddać! – krzyknęła Keiko, chwytając go za przedramiona.
– Nie poddaję – odburknął.
– Sasuś, wiesz, że ja wierzę w ciebie mocno, mocno, z całego serca, ale nie dasz rady być samotnym ojcem przez kilka lat. To znaczy, na pewno dasz, ale po co? Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, żebyś nie musiał dłużej odgrywać roli rodzica w pojedynkę! Jeśli się nie uda, to dopiero wtedy będziemy się zastanawiać, co dalej.
– Keiko, ale co ja mam twoim zdaniem zrobić? – Sasuke odepchnął jej dłonie. – Z tej sytuacji nie ma wyjścia. Mogę tylko czekać, mając nadzieję, że uda się zlokalizować przyczynę za którymś z pierwszych podejść.
– Nie wiem, na przykład… Możemy pójść do Suna, o! – Podskoczyła i ponownie mocno chwyciła go za ręce. – Poszukamy tego… tego czegoś. No wiem, nie brzmi przekonująco, ale pomyśl o tym tak: czy będziesz w stanie sobie wybaczyć, że nic nie zrobiłeś, kiedy jeszcze mogłeś? To może wciąż gdzieś tam być. Poprosimy Akihito, jemu też zależy. Przetrząśniemy każdy zakamarek. Ty masz sharingan, mamy przewagę! Sasuke, to nasza szansa!
Higashiyama przeskakiwała nerwowo z nogi na nogę, czekając na decyzję. Zacisnęła mocno palce na jego przedramionach, dając mu do zrozumienia, że go nie puści.
Sasuke czuł, że to szaleństwo. Czego mieliby szukać? Chyba igły w stogu siana. To mieszkanie na pewno było już uprzątnięte, a jeśli nie, to dogłębnie przeszukane. Nie znajdą ani tej substancji, którą zażyła Haniko, ani żadnej dokumentacji z badań tego jej niby chłopaka. Mogliby poszukać w szpitalu, ale czy któreś z nich się na tym znało i wiedziałoby, czego szukać? Nie. Wszystko było nie tak. Na wszystkie pytania odpowiedź brzmiała: nie.
Jednak mimo świadomości, że ten plan miał więcej luk niż sensu, mimo tego, że zapewne podejmując się tego, zrobi sobie tylko niepotrzebną nadzieję i wywoła zamieszanie, którego nikt mu nigdy nie zapomni, chyba nie potrafił odpuścić. A co gdyby naprawdę coś tam było…? Słowa Keiko już teraz huczały mu w głowie, nie dając o sobie zapomnieć. I Sasuke był pewien, że jeśli niczego nie zrobi, będą go prześladować nie tylko przez najbliższe godziny, ale dni, tygodnie, lata…
– Akihito opuścił Konohę tuż po rozmowie z Tsunade – odparł po dłuższej chwili.
– Dogonimy go, to tylko kilka godzin.
– My?
Keiko spojrzała na niego z niezrozumieniem, a potem uśmiechnęła się szeroko.
– My! Przecież nie zostawię cię z tym samego. Pamiętaj, że cię kocham.
Sasuke przewrócił oczami, ale zrobiło mu się jakoś miło. Zwłaszcza kiedy jeszcze przysunęła się do niego bliżej i objęła, wtulając się w jego pierś. Przyjemne ciepło rozlało się po jego ciele. Kiedyś Haniko obejmowała go w ten sposób, a on ochoczo przygarniał ją bliżej siebie. Teraz po prostu stał, bo znajdowali się w parku – miejscu publicznym – i wolał nie robić przedstawienia. I tak wzbudzali już zbyt wiele zainteresowania; Itachi go kiedyś za to zabije.
– Dobra, nie marnujmy czasu. – Odkleił ją delikatnie od siebie. – Musimy porozmawiać z Tsunade.

***

– Itaś! – krzyknęła Keiko, wychylając się przez drzwi do domu. – Jesteś?
– Nie zachowuj się podejrzanie, właź – warknął Sasuke za jej plecami i pchnął lekko do środka. Przepchnął wózek przez drzwi i zatrzasnął je za sobą. – Idź się pakować, ja tu poczekam.
Keiko przytaknęła i wbiegła po schodach na górę. Sasuke został sam. Przeczuwając, że to trochę potrwa, rozebrał się z kurtki i butów. Ustawił wózek ze śpiącą córką w korytarzu i poszedł do kuchni zrobić sobie kawy.
W szafkach znalazł tylko rozpuszczalną, za którą niezbyt przepadał. Zalał wrzątkiem, oparł się o stół i rozejrzał dookoła. Jego uwagę przykuły kartki na lodówce. Zamieszał kawę i podszedł bliżej. Uśmiechnął się kącikiem ust, kiedy zauważył harmonogram prac domowych spisany schludnym pismem Itachiego. Pierwsza data ujęta w planie pochodziła sprzed dwóch dni, co Sasuke uznał za niebywałe. Itachi naprawdę wytrzymał tyle czasu, sprzątając to pobojowisko sam? Gdyby to on miał mieszkać z Keiko, ustaliłby reguły już dawno temu i karał za ich nieprzestrzeganie. Taką dziewczynę należało trzymać na krótkiej smyczy.
Pozostałe karteluszki stanowiły raczej luźne notatki. Na kilku z nich Keiko zanotowała jakieś przepisy i Sasuke zauważył ze zdziwieniem, że dwa z nich były zatytułowane jego imieniem i stanowiły jedne z jego ulubionych potraw. Na różowych karteczkach samoprzylepnych Keiko spisywała dowcipy. Według niego żaden z nich nie był śmieszny, ale patrząc na to, jak bardzo rozłaziło się jej pismo wraz z każdym zanotowanym słowem, domyślił się, że sama Keiko dławiła się ze śmiechu, spisując je.
– Cześć.
Sasuke drgnął, niemal wylewając swoją kawę. Odwrócił się w stronę drzwi, zauważając Itachiego związującego wilgotne włosy gumką na karku.
– Cześć – odpowiedział, siląc się na neutralny ton. Odwrócił się tyłem do niego i podszedł do okna. O tej porze roku widok nie był imponujący. – Jak tam?
– Dobrze. A u ciebie?
– Też dobrze – odparł od niechcenia, a potem napił się kawy.
Atmosfera była równie krępująca, jak przy ich ostatnim spotkaniu. Sasuke przykleił niemal nos do szyby, żeby tylko mieć pretekst do niepatrzenia na brata. Itachi kręcił się za jego plecami, a po chwili odsunął sobie krzesło i usiadł przy stole.
– Wiem, że nie lubisz rozpuszczalnej, ale ze śmietanką i cukrem nawet nie jest taka zła. Sam wolę sypaną, ale zapomniałem kupić.
Sasuke spojrzał do swojego kubka i pokręcił nim lekko. Napój był czarny jak noc, ale smakował jak lura, czyli zdecydowanie nie tak, jak powinna smakować porządna kawa. Sypana była w porządku, ale też nie należała do najlepszych. Najbardziej marzyła mu się taka świeżo zaparzona z ekspresu, ale takowego nie posiadał, a miał obecnie ważniejsze wydatki na głowie niż spełnianie swoich zachcianek. Dobra kawa mogła poczekać, inne rzeczy niekoniecznie…
– Nie słodzę – odpowiedział, czując w obowiązku się w końcu odezwać.
– Faktycznie.
Cisza między nimi nie trwała długo, ponieważ wkrótce później do kuchni wpadła Keiko.
– O, Itaś! – krzyknęła, nieco spanikowanym głosem. – Myślałam, że cię nie ma, wołałam cię.
Sasuke przeczuwając, że atmosfera może się wymknąć spod kontroli, odwrócił się przodem. Keiko miała taką minę, jakby już popełniła jakieś przestępstwo. Kiedy ich oczy się spotkały, skarcił ją spojrzeniem.
– Byłem w łazience, nie słyszałem. Wybieracie się dokądś?
– E… – odburknęła Keiko, spoglądając na plecak, który trzymała. – Misję mamy.
– Misję? – Itachi zmarszczył brwi i przeniósł wzrok na Sasuke. – Tobie nie przysługuje czasem jakiś urlop ojcowski? Mam mgliste wrażenie, że słyszałem, jak Hokage mówiła, że przysługują ci trzy miesiące i będziesz miał płacone za ten okres.
– To wyjątkowa sytuacja. – Sasuke wzruszył ramionami niby od niechcenia. – Ale to tylko kilka… kilkanaście dni. Przydadzą mi się dodatkowe pieniądze.
– Rozumiem – odburknął Itachi, popijając kawę. – Co to za misja?
Sasuke i Keiko wymienili spojrzenia.
– Ściśle tajne – odpowiedziała, uśmiechając się szeroko. – Ale nic poważnego! To misja raczej rangi C.
– Raczej?
– Bo może się przerodzić w B albo A – odpowiedział szybko Sasuke, zanim Keiko zdążyła otworzyć usta. Kiedy Itachi ponownie na niego spojrzał, schował się za kubkiem ze swoją kawą.
– Aha. – Itachi nie wyglądał na zadowolonego. – I kto z wami idzie?
– Akih… nikt. – Keiko zakryła usta i zakasłała z wymuszeniem. – Drapie mnie coś w gardle, ach ten kaszel, czasem atakuje tak niespodziewanie.
Sasuke miał ochotę schować twarz w dłoniach i zawyć z rozpaczy nad tym wyjątkowo nieudanym przedstawieniem, ale Itachi ponownie na niego spojrzał, więc udawał niewzruszonego.
– Według obowiązującego prawa, na misje są wysyłane drużyny trzy, cztero lub pięcioosobowe. W razie potrzeby liczniejsze, ale nigdy dwu – wyjaśnił swoje wątpliwości rzeczowym tonem.
– To misja mająca na celu polepszyć kontakty Konohy i Suna – odparł ze spokojem Sasuke. – Na miejscu poznamy resztę osób przydzielonych do tego zadania. Nie będziemy tylko we dwójkę.
Itachi zmarszczył czoło, ale gładko przyjął tę informację; skinął głową i spuścił wzrok. Sasuke czuł, jak pot nieprzyjemnie spływa mu po karku. Jedna słona kropla spłynęła pod koszulkę i błądziła po plecach, a on miał ochotę się wzdrygnąć. Spojrzał na Keiko, która skinęła na niego ponaglająco, więc szybko wypił kawę i razem ulotnili się z kuchni. Kiedy Higashiyama wyjmowała z szafki specjalnie buty i pelerynę, mającą chronić przed wiatrem i deszczem, do przedpokoju wszedł Itachi. Podszedł do wózka i spojrzał na śpiącą Sumire, uśmiechając się pod nosem. Sasuke coś zakłuło na ten widok.
– Gotowa? – zaczął ponaglać Keiko. – Musimy… – zamilkł, coś sobie nagle uświadamiając. – Chyba zostawiłem telefon w kuchni.
Wszedł z powrotem do pomieszczenia i upewniając się, że Itachi został w przedpokoju, podszedł do lodówki i zdjął z niej harmonogram. Papier był wykonany z porządnego materiału. Itachi nigdy nie kupował byle brulionu, bo miał w zwyczaju wykorzystywać takie kartki do robienia notatek i bardzo nie lubił, kiedy podczas pisania ni stąd, ni zowąd robiły się w nich dziury. Inwestował więc w droższy, taki… dokładnie taki, jakiego potrzebował Sasuke.
Jeszcze raz rozejrzał się dookoła, a kiedy upewnił się, że jest sam, zgiął kartkę na cztery części i schował w wewnętrznej kieszeni kurtki.
Kiedy wrócił do przedpokoju, zastał parę rozmawiającą o czymś szeptem. Na jego widok Itachi odsunął się od Keiko, puszczając jej rękę. Ona wyglądała na raczej zdezorientowaną.
– Idziemy?
– No – odpowiedziała z szerokim uśmiechem. – Papa, Itaś!

***

– Które ci spakować? Te czy te?
Sasuke podniósł wzrok znad torby, do której wkładał najpotrzebniejsze akcesoria niemowlęce i spojrzał na Keiko. Dziewczyna trzymała przed sobą dwie pary jego bokserek i chichotała. Skrzywił się.
– Keiko…
– Dobra, wiem. – Machnęła dłońmi w uspokajającym geście. – Ale czuję się zaszczycona, że dopuściłeś mnie do swoich majtek.
Sasuke parsknął. Ona chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, jak to zabrzmiało. I chociaż mimowolnie wyobraził sobie minę Itachiego, będącego świadkiem ich rozmowy, wciąż go to bawiło. Pokręcił głową do swoich myśli. Ta dziewczyna była naprawdę niereformowalna.
– O! Itachi ma takie same – zauważyła, wyjmując z szuflady kolejną parę z emblematem klanu na prawym pośladku.
– Prezent od ojca. – Sasuke skrzywił się. – Wrzuć je tam z powrotem, nie noszę ich.
– Czemu? Są urocze. Weź je, może przyniosą ci szczęście. Pakuję je, patrz.
Nie spojrzał. I miał nadzieję, że na tym Keiko skończy kompletowanie mu bielizny i przejdzie do ważniejszej części wyposażenia. Same majtki na nic mu się nie zdadzą, jeśli zamarznie z zimna lub nie będzie miał czym walczyć. Wprawdzie poinstruował ją, co i w jakiej ilości ma mu spakować, ale miał wrażenie, że ona i tak wciskała mu do plecaka, co tylko chciała. Będzie to musiał jeszcze przed wyjściem zweryfikować.
Kiedy skończył pakować najpotrzebniejsze rzeczy Sumire, sięgnął po telefon i wybrał numer domowy. Po czwartym sygnale usłyszał szorstki głos Fugaku. No po prostu pięknie.
– Daj mi mamę do telefonu – powiedział stanowczo.
Po drugiej stronie przez chwilę trwała cisza. I to cisza przed burzą, co do tego nie miał już wątpliwości.
– Pomyłka. Nie dzwoń więcej na ten numer. – I się rozłączył.
Sasuke skrzywił się, powstrzymując chęć, by rzucić komórką. Czyżby Fugaku wciąż się wydawało, że jeśli wyda rozkaz, to Sasuke posłucha?
– Jeszcze zobaczymy…

***

– Tak, słuch… – Fugaku urwał w pół słowa, dostrzegając, kto stoi na wycieraczce.
Sasuke korzystając z jego chwilowej dezorientacji, wcisnął stopę między drzwi.
– Chcę porozmawiać z mamą.
Fugaku zmarszczył brwi, a w jego oczach pojawił się sharingan. Na pewno nie zamierzał mu niczego ułatwiać, ale Sasuke naprawdę nie miał na to ani siły, ani cierpliwości. Zacisnął szczękę, gotów przyłożyć ojcu, jeśli będzie trzeba. Nie czuł się z tym najlepiej, ale najwyraźniej przeliczył się, zakładając, że jednak uda mu załatwić to pokojowo. Fugaku chyba też tak uważał, bo cały się spiął, przygotowując do ataku. To będzie krwawa jatka, oj tak.
Sasuke zacisnął i rozprostował palce, gotów na obronę i kontratak, gdy niespodziewanie Keiko wcisnęła mu dziecko na ręce. Odruchowo przytulił Sumire do siebie.
– Co ty robisz, do diabła?
Spojrzał z irytacją na Higashiyamę, a kiedy ponownie przeniósł wzrok na ojca, dostrzegł, że jego postawa diametralnie się zmieniła. Nawet on nie odważyłby się zaatakować przeciwnika z małym dzieckiem. Zwłaszcza kiedy Sumire z rączką w buzi, wlepiła w niego swoje ciekawskie oczy. Wyjęła palce z ust i wydała z siebie serię krótkich dźwięków, jakby chciała z nim porozmawiać. Fugaku spiął się wyraźnie, a jego ochota do wszczynania awantury jeszcze zmalała.
Wtem z domu rozniósł się dźwięczny głos Mikoto.
– Kochanie! Chyba telefon się zepsuł, nie ma sygnału.
Tak, na pewno zepsuł, pomyślał Sasuke, mrużąc oczy i spoglądając na ojca z nieskrywanym obrzydzeniem. Dwadzieścia minut temu działał bez zarzutu. Stłumił irytację, przypominając sobie, że ma ważniejsze sprawy na głowie. Fugaku wciąż stał mu na drodze, a on trzymając Sumire, nie mógł zabawić się w taran. Pozostawało więc jedno sensowne wyjście…
– Mamo!
Fugaku drgnął i próbował zatrzasnąć drzwi, ale stopa wetknięta do środka mu to uniemożliwiała. Sasuke obawiał się, że teraz ojciec przypuści atak na jego nogę, ale zanim to nastąpiło, zza jego pleców wychynęła Mikoto.
– Sasuke!
– Mamo, ja…
– Mikoto! – przerwał mu Fugaku. – Natychmiast wracaj.
Pani Uchiha zignorowała polecenie męża i bez słowa przejęła Sumire z rąk Sasuke. Przepchnęła się obok Fugaku i zaprosiła ich do środka.
– Wchodzimy – szepnął Sasuke do stojącej za nim Keiko. Wprowadził wózek do przedpokoju, całkowicie ignorując stojącego przy drzwiach ojca. Keiko zatrzymała się przy mężczyźnie, uśmiechając się szeroko.
– Dobry! A pan znowu nie w pracy? Nieładnie tak wagarować. No bo chyba pana nie wylali, nie?
Fugaku zrobił się czerwony na twarzy.
– Mikoto! Przypominam ci, że decyzją klanu ten… ten… został na dobre wykluczony z naszej rodziny i nie ma prawa się tu więcej pokazywać!
Sasuke się skrzywił. Ojciec nawet nie potrafił już wymówić jego imienia, wyrażając się o nim, jakby był jakimś przedmiotem, który może sobie tak po prostu wyrzucić. Podszedł do matki, która, tak jak on, uparcie ignorowała mężczyznę.
– Dostałem misję i nie mam z kim zostawić Sumire, czy mógłbym cię prosić o zaopiekowanie się nią? Wiem, że masz dużo na głowie, ale nie mam do kogo się z tym zwrócić. – Ostatnie zdanie wyszeptał, tak, żeby tylko ona go usłyszała.
– To żaden kłopot. Możesz na mnie liczyć, kochanie. – Mikoto przytuliła do siebie wnuczkę i przeczesała jej krótkie włosy. – Ojcem się nie przejmuj – dodała ciszej, biorąc z niego przykład – nie zrobi jej krzywdy.
Sasuke skinął głową. Keiko podała mu torbę z ubrankami i akcesoriami dziecięcymi, które spakował w pospiechu. Postawił ją przy nogach matki.
– To teraz, kochanie, pożegnaj się z tatusiem. – Mikoto wyciągnęła dziecko w stronę Sasuke. – Śmiało – szepnęła.
Sasuke się zawahał. Co powinien zrobić? Zdążył przywiązać się do małej, ale chyba nie na tyle, by publicznie ją całować i okazywać uczucia. Bał się, że jeśli zacznie przeciągać to pożegnanie, poczuje raz jeszcze ciężar i ciepło córki, zmieni zdanie. Czuł, że podejmuje większe ryzyko, niż początkowo zakładał. A co, jeśli Sumire nie zyska w tej misji matki, a dodatkowo straci ojca? Nie chciał o tym myśleć, nie chciał się teraz zastanawiać nad konsekwencjami. Podjął już decyzję…
Przełknął ślinę i ujął jej drobniutką rączkę w swoją. Potrząsnął nią lekko i wycofał się, zanim Sumire zdążyła zauważyć, że tata zaczął się nią interesować.
– Idziemy – powiedział mimo guli, którą czuł w gardle i wyprowadził Keiko na zewnątrz.
Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, usłyszał kolejne krzyki ojca. Wybacz, mamo, pomyślał. Tym razem nie mogę ci pomóc.

***

 – Mamy jakiś plan? – spytała Keiko, kiedy zbliżyli się do głównej bramy. – Nie wypuszczą nas za ładne oczy.
– Mamy. Upuść coś, jak poproszą o dokumenty.
– O?
– Po prostu coś upuść.
Keiko chciała zapytać o coś jeszcze, ale widząc, że Sasuke nie był w humorze, odpuściła. Wygrzebała z kieszeni plastikowego żołnierzyka, którego wygrała kilka dni temu w karty. Nie miała w zwyczaju grać z przyjaciółmi na pieniądze, więc zazwyczaj uprawiali hazard, wystawiając do gry różne fanty. Ozdobne wstążki, gumowe kaczki, ale czasem zdarzały się też plastikowe zabawki. Ołowiane żołnierzyki były lepsze, ale tym razem stawka była niższa, więc ten był z plastiku. Ale i tak był ładny.
Dogoniła Sasuke, który ruszył przodem i oboje zbliżyli się do budki strażników.
– Dzień dobry! – przywitała się, czując lekkie zdenerwowanie. Jak Sasuke chciał ich wydostać z wioski? – Ładny dzionek, prawda? Taki… słoneczny.
– My na misję – oznajmił Uchiha, wyjmując jakiś papier z kieszeni.
Mężczyźni podeszli bliżej i wyciągnęli rękę po dokument. Keiko zapatrzyła się na kartkę papieru i dopiero po chwili zauważyła ponaglające spojrzenie Sasuke.
– A – wypaliła, a potem upuściła żołnierzyka na ziemię. – O.
Sasuke schylił się po niego ekspresowo, ściągając tym samym na sobie uwagę strażników. W jego oczach błysnął sharingan, ale trwało to tak krótką chwilę, że Keiko nie była pewna, czy to wszystko jej się nie przewidziało. W następnej chwili Sasuke stał już prosto i podawał mężczyznom papier.
Keiko wychyliła się w ich stronę i spojrzała na harmonogram, który kilka dni temu sporządził Itachi. Kiedy oznajmił jej, że powinni jakoś podzielić się obowiązkami, zdała sobie sprawę, że jego funkcja zmywarki musiała się już wyczerpać i zanim znów zacznie działać bez zarzutu, należało podładować jej baterie. Niechętnie, ale zgodziła się na podział obowiązków. Itachi sporządził czytelną rozpiskę prac domowych z podziałem na dni, wywiesił ją na lodówce i… I teraz ta rozpiska była w rękach strażników, którzy zaczytywali się w niej z zafascynowaniem.
– Potrzebujemy jeszcze wpisu do księgi.
Sasuke ze spokojem przytaknął i pociągnął ją za ramię do budki. Złożyli autografy w odpowiednich miejscach i mogli iść. Tak po prostu.
– Co zrobiłeś? – zapytała, kiedy znaleźli się już w stosownej odległości od wioski.
– Wmówiłem im, że to dokument z pieczęcią Hokage. Mam nadzieję, że minie co najmniej kilka godzin, zanim zorientują się, że jest inaczej. Tak czy inaczej, musimy się spieszyć. Trzymaj. – Wcisnął jej w dłoń żołnierzyka, którego upuściła na jego polecenie.
– A to? Ten cyrk był po co?
– Tsunade nie jest głupia – wyjaśnił, wygrzebując z kieszeni mapę. – Strażnicy są doskonale przeszkoleni i poinstruowani, żeby nie patrzeć podchodzącym osobom w oczy. Nie ufa nam, nie ufa nikomu z Uchiha. Złapanie kogoś w genjutsu, kiedy się tego nie spodziewa, to pestka. Musiałem ich zmusić, by na mnie spojrzeli, a najłatwiej było to zrobić, nie wzbudzając przy tym podejrzeń. Kiedy ktoś przed tobą klęka, odruchowo spuszczasz na niego wzrok. Nie mogłem ich po prostu zaatakować, bo podstęp by się nie udał, w dodatku mógłby nas ktoś zobaczyć.
– Sprytne – zauważyła z uśmiechem. – A nasz harmonogram? Itaś się wścieknie. Godzinami nad tym siedział, żeby wszystkie rubryczki były równiuteńkie.
– Myślę, że będzie miał wiele innych powodów, by się wściec. – Sasuke skrzywił się z niesmakiem. – Papier jest podobny do tego, którego używa Hokage. Jeżeli coś na tym położą, nawet kiedy iluzja straci siłę, mogą nie zorientować się od razu, co od nas dostali. Zwykła kartka papieru rzucałaby się w oczy. A teraz chodź.
Pociągnął ją na rękę w stronę najbliższego większego kamienia, na którym rozłożył mapę.
– Plan wygląda następująco. Musimy włożyć wszystkie siły w to, by dogonić Akihito. Będzie poruszał się głównym traktem, który jest dla nas bardzo niebezpieczny. Kiedy tylko do niego dotrzemy, odbijamy na południe i do Suny idziemy naokoło. Nie możemy dać się złapać, bo będzie po wszystkim. Jeżeli do końca dnia nie uda nam się go dogonić, rezygnujemy z pościgu i chowamy się w lesie. Spróbujemy do niego jakoś dotrzeć już na miejscu.
– A nie wydaje ci się, że lepiej by było udać się jednak najszybszą trasą i dotrzeć do Suny, zanim nas złapią? Tsunade wyśle za nami tropicieli, wyśledzą nas, zanim dotrzemy do celu.
Sasuke pokręcił głową.
– Tsunade pośle do Kazekage wiadomość z ostrzeżeniem. Poza tym nie wejdziemy sobie ot tak, nie mając pozwolenia. Utkniemy przed bramą, a wtedy osaczą nas z dwóch stron. W lesie będziemy bezpieczniejsi, poza tym wątpię, byśmy zostali obarczeni priorytetem i żeby Tsunade posłała za nami najlepszych z najlepszych. Mam kilka pomysłów, jak zmylić oddział tropiący, ale na otwartej przestrzeni się to nie uda.
Keiko zastanowiła się nad tym przez chwilę, po czym uznała, że Sasuke może mieć rację.
– Czyli, podsumowując, doganiamy Akihito, przechwytujemy i uciekamy na południe.
– Nie – zaprzeczył Sasuke, marszcząc brwi. – Akihito nie może zostać w to zamieszany. Informujemy go o naszym planie, przekonujemy do niego, a potem skręcamy na południe, a on wraca do Suny normalną trasą. Potrzebujemy kogoś, żeby nas wprowadził. Jeśli wróci zgodnie z planem, nikt nie będzie go o nic podejrzewał. Jeśli pójdzie z nami i wprowadzi nas do wioski kilka dni później, Kazekage od razu nas wyśledzi.
Keiko milczała, wpatrując się w mapę. Sasuke już otworzył usta, żeby spytać, czy czegoś nie zrozumiała, kiedy podniosła na niego wzrok.
– Wiesz co, Sasuś? Ja myślę, że przez ten twój porywczy charakterek, nikt cię tak naprawdę nie docenia. Dwie godziny temu wymyśliliśmy sobie misję, a ty w tym czasie, robiąc masę innych rzeczy, zdążyłeś wszystko przemyśleć i ustalić świetny plan. Myślę, że nadajesz się na kapitana ANBU, tak, jak Itachi.
Na twarzy Sasuke coś zaczęło się zmieniać. Zakłopotany spuścił wzrok, a na jego ustach pojawił się uśmiech, którego nie potrafił w żaden sposób powstrzymać. Keiko zdała sobie sprawę z tego, że właśnie powiedziała mu najlepszy komplement, jaki mogła. A jego mina sprawiła, że poczuła się tak, jakby to ona go właśnie usłyszała.
– Dziękuję – szepnął zmieszany, a potem odchrząknął. – Ruszajmy, nie mamy czasu.

***

Kiedy późnym wieczorem Itachi dostał wezwanie do bezzwłocznego stawienia się w gabinecie Hokage, złe przeczucie, które towarzyszyło mu przez większą część dnia, tylko się pogłębiło. A kiedy na miejscu spotkał jeszcze Mikoto i Fugaku z dziećmi, nabrał bezwzględnej pewności, że stało się coś złego.
– Itachi, może ty wiesz, o co chodzi? – spytała matka, umieszczając uśpioną przed chwilą Kinari w wózku. Sumire już w swoim smacznie spała. – Dochodzi północ, czy to naprawdę nie mogło zaczekać do rana?
Itachi wzruszył ramionami, starając się wyglądać na niewzruszonego. A co jeśli Sasuke stało się coś poważnego? Nie przychodził mu do głowy żaden inny powód, dla którego Tsunade wezwałaby ich o takiej porze. Zanim jednak zdołał raz jeszcze przeanalizować wydarzenia całego dnia, drzwi gabinetu się otworzyły. Mina Hokage wyrażała wszystko. Itachi miał tak ściśnięte napięciem gardło, że nie zdołał wykrztusić nawet cichych słów przywitania, choć kobieta zdawała się na to nie zważać.
– Wejść, wszyscy.
Rzuciła okiem w stronę dwóch wózków i skrzywiła się lekko. Obeszła biurko i z założonymi rękoma zaczęła krążyć po gabinecie.
– Wiecie, dlaczego was tu wezwałam?
Itachi wzdrygnął się, słysząc ton jej głosu. Tsunade z całych sił starała się mówić cicho i spokojnie, żeby nie obudzić dziewczynek, ale to wcale nie oznaczało, że jej głos brzmiał mniej groźnie. Do przyjacielskiej pogawędki było mu daleko.
– Nie.
– Jesteście tu dlatego, że Sasuke złamał dziś prawo i bez pozwolenia opuścił wioskę, robiąc ze strażników bramy idiotów i wciskając im to!
Tsunade rzuciła na blat wymięty papier. Skinęła Itachiemu głową, żeby podszedł. Jego oczom ukazał się harmonogram, który sporządził zaledwie kilka dni temu. Odchrząknął ze zdenerwowania. Kiedy dziś po południu zauważył jego brak na lodówce, był niemal pewien, że to Keiko schowała go gdzieś, chcąc uniknąć obowiązków, które na ten dzień jej wyznaczył. Poczuł na nią lekką złość, bo naprawdę włożył wiele serca w ten plan, ale teraz dałby wszystko, żeby sytuacja właśnie tak wyglądała. Mogliby się o to nawet pokłócić, mogłaby go podrzeć na jego oczach i przydeptać, ale… To wszystko dałoby się łatwo odkręcić i naprawić. Dezercja z wioski była czymś znacznie poważniejszym.
Czemu nie dało mu do myślenia dziwne zachowanie Keiko, kiedy pytał o ich misję? Prawda, ona często zachowywała się inaczej niż inni, ale Sasuke… Sasuke kłamał mu w żywe oczy.
– Och, to na pewno jakaś pomyłka – odezwała się po chwili Mikoto. – To się da jakoś wyjaśnić, jestem pewna.
– Da się. – Tsunade zmarszczyła brwi. – Sasuke i Keiko dziś przed południem wpadli do mojego gabinetu i zażądali, bym posłała ich na jakąś bezsensowną misję, którą sami sobie wymyślili. Chcieli udać się do Suny i za moim pozwoleniem szukać… czegoś, bo nawet nie byli pewni, czym to tak naprawdę ma być! Odmówiłam, ale tej dwójce razem najwyraźniej nie da się przemówić do rozsądku! I pomimo mojego kategorycznego zakazu, Sasuke poniżył moich strażników i opuścił Konohę! Czy zdajecie sobie sprawę z konsekwencji jego postępowania?!
Mikoto zasłoniła usta ręką, a Itachi zaczął się zastanawiać, ile czasu minie, zanim matka urządzi scenę i się rozpłacze. Fugaku, który do tej pory milczał, prychnął.
Tsunade oparła się o parapet i przyjrzała mu bacznie.
– Chcesz coś powiedzieć?
– Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia. Każdy powinien odpowiadać za swoje czyny. Spotka go to, na co zasłużył.
Mikoto zaszlochała, chowając twarz w dłoniach; pokręciła głową, szepcząc ciche nie pod nosem. A więc nie trwało to długo.
– Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać, Fugaku – powiedziała zimno Tsunade. – Słyszałam o twoim konflikcie z synem, ale miałam nadzieję, że to ty powiesz mi coś interesującego i przekonasz do tego, bym nie wyciągała wobec niego najsurowszych konsekwencji.
– Dlaczego miałbym to robić? – warknął, tracąc część dotychczasowego opanowania. – Nie jest godzien mojej uwagi! Naraził rodzinę na niebezpieczeństwo w imię czegoś, co nawet w najmniejszym stopniu nie było tego warte!
– W imię miłości – wyszlochała Mikoto. – I nigdy cię na nic nie naraził! Nigdy nie zrobiłby ci krzywdy, to dobre dziecko…
– Cisza! – Hokage uderzyła pięścią w stół, dostrzegając, że Fugaku ponownie otwiera usta. – Naprawdę jesteś tak bardzo zaślepiony, że tego nie dostrzegasz? Liczyłam na ciebie, bo Sasuke to niestety twój syn z krwi i kości! Jest arogancki i głuchy na zdania inne niż jego własne. Wydaje mu się, że jego argumenty są zawsze trafniejsze, a prawda prawdziwsza. Miałam wrażenie, że mówię dziś do ściany! A identyczne odnoszę zazwyczaj wtedy, kiedy rozmawiam z tobą. Jeśli więc ktoś potrafiłby mnie przekonać, by nie spisywać go na straty za ten wybryk, to właśnie ty. – Tsunade pokręciła z rezygnacją głową. – Ale uważam za bardzo ciekawe to, o czym mówisz. Uważasz, że twoja kara była wystarczająco surowa? Sprawiedliwa? Czy może mam cię teraz porządnie pociągnąć do odpowiedzialności za to, co narobiłeś? Nie obyło się bez ofiar, mogłabym postawić ci poważne zarzuty.
Fugaku nabrał nagle wody z usta. Itachi postanowił wykorzystać ten moment, by się odezwać. Skoro Tsunade rozmawiała z nimi tak otwarcie, znaczyło to, że jeszcze nie wszystko stracone.
– Czego konkretnie miała dotyczyć ta misja?
– Pomocy Haniko. Dziś rano przedstawiłam mu listę substancji, których użyto tamtego dnia w laboratorium i nie ukrywałam, że znalezienie tej, która jej zaszkodziła, może potrwać bardzo wiele czasu. Jest ich około ośmiuset. Sasuke i Keiko chcieli udać się do Suny i poszukać tego, czym pierwotnie struła się Haniko.
– Dlaczego nie dostali pozwolenia? – wychlipała Mikoto.
– A zdajecie sobie sprawę z powagi sytuacji? – Tsunade ponownie podniosła głos. – Jesteśmy w przyjaznych stosunkach z Krajem Wiatru, ale to nie znaczy, że mogę wysyłać swoich shinobi do bzdurnych zadań na ich terenie! Jak miałabym uzasadnić taką misję?! Haniko jest teraz mieszkanką Konohy i jest dla nas ważna, ale to jedna osoba, JEDNA. Nie mogę narażać sojuszu z Kazekage dla dobra jednostki, a Sasuke zażądał pozwolenia na wstęp do wszystkich urzędów i archiwów. Nawet gdyby sprawa dotyczyła bezpieczeństwa setek osób, Kazekage nie wydałby mi takiego zezwolenia! Sasuke z powodu kaprysu właśnie naraża nas wszystkich. Nie doszłoby do tego, gdyby był mniej samolubny i impulsywny.– Kobieta zazgrzytała zębami, a potem podeszła do biurka i wyciągnęła dwie kartki z szuflady. – Wysłałam za nimi pościg, lada moment ma się u mnie stawić przywódca Kindersów z pełnymi aktami Keiko. Jest wysokiej rangi członkinią tej organizacji, więc spodziewam się najgorszego. Sasuke też należy do elity, nie zdołałam jeszcze przetestować wszystkich jego umiejętności po powrocie od Orochimaru, ale chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że jest już shinobi klasy S? To nie są zwykłe płotki i jeśli wykonają jeden zły ruch… Kraj Ognia i Kraj Wiatru może czekać wojna.
Itachi przełknął głośno ślinę. Nie, to nie mogła być prawda! To było szaleństwo, którego nie dopuściliby się nawet Keiko i Sasuke.
Mikoto padła na kolana.
– Proszę… – wyszlochała, skłaniając się w głębokim ukłonie. – Proszę… Sasuke nie…
– Mikoto, wstań! – krzyknął Fugaku i pociągnął żonę za rękę, ale ona wyrwała mu się z niebywałą siłą. – Wstań, powiedziałem! Nie zapominaj, co zrobił, on zhańbił nasz klan!
– To ty go zhańbiłeś! Postawiłeś swoje egoistyczne pobudki ponad dobro rodziny i odebrałeś nam niezależność i bezpieczeństwo! Straciliśmy zaufanie mieszkańców, straciliśmy ich szacunek! Okryłeś też hańbą dobre imię wszystkich ojców! – wyszlochała. – Rodzic powinien kochać, ufać i wspierać swoje dzieci, nawet jeśli one podążają drogą, z którą się nie zgadzają… Jesteśmy po to, żeby zapewnić im opiekę i szczęście, a nie po to, żeby robić z nich niewolników i wykorzystywać do własnych celów! Przez ciebie Sasuke już nas opuścił, ale nie pozwolę ci skrzywdzić jeszcze Itachiego, słyszysz?! Masz go zostawić, pozwolić żyć tak, jak tego pragnie i przestać wbijać mu do głowy, że ma robić to, co każesz!
Na twarzy Fugaku furia mieszała się z zawstydzeniem. Takie poniżenie na oczach samej Tsunade! Policzki oblały się różem, do którego dołączyła czerwień sharingana. Mikoto nie miałaby odwagi tak go upokorzyć, gdyby nie klęczała właśnie przed Hokage i nie kierowała tej złości w stronę posadzki.
Zanim Fugaku się odezwał, na dobre niszcząc tę rodzinę i wbijając sztylet w plecy zarówno żonie, jak i synowi, Itachi poszedł w ślady matki i uklęknął, wywołując tym samym konsternację na jego twarzy.
– Proszę o łaskawe potraktowanie Sasuke i Keiko. Oboje są impulsywni i lekkomyślni, ale nigdy nie dopuściliby się działań, które mogłyby zagrozić bezpieczeństwu Konohy. Sasuke jest inteligentny i doskonale zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. – A przynajmniej taką miał nadzieję. – Proszę o wyrozumiałość dla nich obojga.
W Fugaku wręcz się zagotowało. Wyszedł, trzaskając drzwiami. Nikt nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi.
– On ma dobre, kochające serduszko – szepnęła Mikoto, podnosząc wzrok – robi to dla Haniko i dla swojej córeczki. Chce, żeby obie były szczęśliwe…
Hokage nie odpowiedziała. Pocierała brodę palcami, w skupieniu zastanawiając się nad rozwiązaniem tej sytuacji. Jednak ciężko było o dogodne warunki, kiedy w pomieszczeniu zaczęło płakać dziecko.
– Ucieszcie ją – warknęła.
Mikoto wstała z kolan i podeszła do wózka z Sumire. Wzięła ją na ręce i zakołysała uspokajająco.
– On chce dla niej jak najlepiej – powiedziała, przesuwając się tak, by Hokage miała dobry widok na dziewczynkę.
Tsunade przez chwilę przyglądała się płaczącej Sumire, a wyraz jej twarzy nieco złagodniał. Nie miała dzieci, ale to nie znaczyło, że była niewrażliwa na ich potrzeby i krzywdę. Skupiła wzrok na dwóch dokumentach, które położyła na biurku. Cienie pod oczami i nieprzytomne spojrzenie powiedziały Itachiemu, że i jej nie było w tej sytuacji łatwo.
– Posłałam za nimi wykwalifikowaną drużynę tropiącą. Do Kazekage wyślę list, w którym poinformuję o sytuacji, z zastrzeżeniem, żeby spróbował ich pojmać bez użycia siły. Zaznaczę, że nie uważam tej dwójki za niebezpieczną, ale… jeśli Sasuke i Keiko wykonają jeden nieodpowiedni ruch, nie będę ich bronić. Kazekage będzie mógł z nimi zrobić, co tylko zechce.
Wyjęła długopis z kieszonki na piersi i podpisała jeden z dokumentów, drugi zaś podarła i wyrzuciła do kosza.
Itachi przełknął ślinę. Wzniósł oczy do nieba, modląc się o zdrowy rozsądek tej dwójki. Bo tylko to mogło ich teraz uchronić przed najgorszym.

2 komentarze:

  1. O kurka! Mocny rozdział. Sporo się dzieje i fajnie jest to opisane. Mikoto pocisnęła mężowi, co bardzo mi się podobało. Z jednej strony rozumiem zachowanie Sasuke, z drugiej właśnie drugi raz zrobił to samo bratu, a nawet coś gorszego, bo Keiko teraz też jest zamieszana. Czy u Was Gaara i Naruto się przyjaźnią? Jeśli tak, to ciekawa jestem czy jakoś to wykorzystacie. W końcu gdyby Naruto poprosił to myślę, że Gaara by pomógł Sasuke w poszukiwaniach.
    Ładnie pokazałaś dojrzałości Saska. Faktycznie nadawałby się na kapitana AMBU, gdyby był taki jak teraz, ale czy dalej będzie? Czas pokaże.
    No i świetny numer z rozpiską Itachiego. Chłopak się postarał, a brat wykorzystał, aby zrobić głupców ze strażników.
    Ciekawa jestem, czy Itaś straci wszelkie objawy zaufania do brata.
    Weny i chęci do pisania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naruto będzie miał swój udział, ale dużo, dużo później :-) na obecnym etapie nie miał sposobności, by się dowiedzieć, co zrobił Sasuke. Tsunade raczej tego nie rozgłosiła.
      Hmm... na tej misji trochę się będzie działo ;-) przed Sasuke prawdziwe wyzwania i bardzo ciężkie decyzje, które mogą zaważyć na jego przyszłości. Czy sobie z nimi poradzi? :D
      Itachi chyba taki nie jest. Nie podoba mu się to ani trochę, ale w gruncie rzeczy rozumie jego motywacje. Co nie znaczy, że nie odbije się to na ich relacji :-)
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń